czwartek, 25 października 2012

Rozdział 8


(Bella)
Weszłam do głównej Sali i mnie zamurowało. Byli tam braciaSalvadore.
- Witaj księżniczko- ukłonili się przede mną, byłam do tegoprzyzwyczajona. Powędrowałam na swój tron i usiadłam jak gdyby nigdy nic. „Ranyjaka ona piękna, jednak te historie o jej urodzie są prawdziwe…blablabla”. Niewytrzymałam zaczęłam chichotać. Wszyscy się na mnie spojrzeli. Oczywiście mojatak zwana paczka wiedziała o czym mówię.- Co panienkę tak rozbawiło-zapytałDamon.
- Myśli twojego brata-mówiąc to nadal chichrałam – Stefanieja czytam w myślach.
Specjalnie podkreśliłam to CZYTAM W MYŚLACH. Było widać, żebył zakłopotany.
- Witajcie bracia- Co?! Kto to powiedział. Spojrzałam wtamto miejsce i mnie zamurowało. Te słowa wypowiedział nie kto inny jak RAFAŁ.Odszedł do nich i wymienili przyjazne uściski. Wtedy weszli Cullenowie.Wyjaśniłam im telepatycznie o co chodzi. Teraz i oni patrzyli na to całezajście z podziwem.
- A więc-zaczął mój ojciec.- Postanowiliśmy zawrzeć pokuj.
-Co?! -wszyscy ze straży przybocznej byli zdziwieni.
Ale wiemy, że zwykły pokuj jest niczym, gdyż nasze oba rodysię nie poddają.- drążył Kajus.- Na początku to, że Rafał został moim synemmiało zostać oznaką pokoju, ale wpadliśmy z Arem na o wiele lepszy pomysł.
- Jaki? -zapytałam niby od nie chcenia.
- Małżeństwo –odpowiedział Aro
- A konkretniej Rafała i twoje- dopowiedział Kajus.
- Spoko- powiedziałam bez namysłu dopiero zaraz po niecałejsekundzie zrozumiałam co powiedzieli.-Zaraz jak to mam wyjść za Rafała.
- Tak-odpowiedział twardo mój ojciec
- Nie zmusisz mnie do tego- nadal krzyczałam. Dopiero co pogodziłamsię z Edwardem, daliśmy sobie drugą szanse, a tu mój wyrodni ojciec wyjeżdża ztakim bezsensem.
- Nie masz wyjścia, wszystko już jest gotowe, ten bal wewtorek za dwa dni to dzień waszego ślubu. Dlatego masz wystąpić bez pelerynytylko z diademem księżniczki.
Po tych słowach nie wytrzymałam,  po prostu wybiegłam stąd jak opętana.Postanowiłam udać się do mojej komnaty. Po kilku sekundach do mojego pokojuwpadła Alice i Ros, a za nimi Renata, Heidi i Jane. Wszystkie zaczęły mniepocieszać. Po chwili weszła moja matka iciotki.
- Córciu ja nic nie wiedziałam.- tłumaczyła się Sulpica.-Wiedziałyśmy, że Aro i Kajus chcą podczas tego balu na zawsze zawrzeć rozejm zSalwadorami. Jednak nie sądziłyśmy, że będą zdolni do tego by cię zmusić doślubu.
- Wiem, że nie kłamiesz. Wiem też teraz jak   to wszystko wygląda.- Zostawicie mnie samą. Musze wszystko przemyśleć. W końcu już to postanowione. Muszę przynajmniej dobrze udawać.
-Jasne chodźmy- powiedziała Alice i się do mnie uśmiechnęła. Zapewne zauważyła w wizji mój plan. Wychodziła jako ostatnia i pokazała mi niemo, że mam dobry pomysł. Usiadłam wygodnie na puszystym dywanie i zaczęłam zaglądać w przyszłość. Jednak trochę udoskonaliłam dar Alice i widziałam coś co będzie za kilka lat oraz co się nie zmieni. Po 2 godzinach przyszła Alice i zaglądała w przyszłość razem ze mną. Złapałam ją za ręce i tym samym przekazałam jej część mojego daru. Będzie go miała za każdym razem gdy dotkniemy się za ręce. Po 5 godzinach wreszcie natrafiłyśmy na coś co nas ogromnie ucieszyło, a konkretniej mogłam bez problemu wyjść za Rafała. 
Szybko pomogłam Alice się uspokoić i zataiłam jej myśli tarczą by ojciec i inni nie mogli nic z niej wyczytać. Tak samo jak Edward. Po chwili i ja się opanowałam, i założyłyśmy obydwie maski. Zeszłyśmy na dół. Po czym zobaczyłam wszystkich jak zawsze. Królowe były otoczone mnóstwem strażników, wielka trójca siedziała na tronach otoczona swoimi "ochroniarzami", a Rafał siedział na swoim tronie. Cały czas się na mnie patrzył. Całe szczęście Alice wtajemniczyła Jaspera, a ten pomagał mi się opanować. W zamian okryłam go tarczą.
- I jak Bello- zaczął Kajus z uśmiechem. Ta widział, że już nie chce ich pozabijać to od razu jest odważny.- Namyśliłaś się co do ślubu?
- Zrozum, że to jest po to by zaprzestać ciągłym wojnom, zawsze one nie były dla ciebie odpowiednie, a teraz nie będziesz musiała na nie jeździć- Aro oczywiście się usprawiedliwia. No tak bo co by miał zrobić jak by jego ukochana córeczka przestała go słuchać. Lub co gorsze odeszła by z zamku i wyrzekła się nazwiska.
- Przecież i tak nie mam innego wyjścia.- Zobaczyłam jak Salvadorowie się do siebie uśmiechają. No tak szkoda tylko, że nic nie podejrzewają. Co ja mówię dobrze, że nic nie podejrzewają. 


Dziękuje wszystkim za komentarze, jak chcecie to potraficie. Szkoda jednak, że dopiero gdy grożę tym, że zawieszę bloga. Notki będą ukazywać się raz w tygodniu chyba, że pod rozdziałami będzie po 5 komentarzy. Wtedy może być nawet nn co dziennie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz