czwartek, 25 października 2012

Rozdział 11 cz.1


(Bella)
            Była już 6rano, gdy nagle do mojego pokoju wparowała Al., a po niej Ros, Jane, Heidi.Więcej ich to już matka nie miała.
- Cześć kochana-powiedziały chórem.
- Co tak wcześnie?- byłam naprawdę zdziwiona.- Ślub ma być dopiero na 15.
- Ale musisz wyglądać zjawiskowo- powiedziała Alice.
- W końcu będziesz bez peleryny przy tak dużej ilości obcych wampirów.- powiedziała Jane tak jakby nie było innej opcji.
- Wszystkie wampirzyce będą odstawione by wyglądać lepiej od ciebie- powiedziała Heidi- ale my je przechytrzymy i ciebie też wystroimy.
- Już się boje-powiedziałam z udawanym strachem – pierwszy raz od kiedy jest to związane z wyglądem.
- To nas boli- zajęczały wszystkie razem. Nie wytrzymałam i zaczęłam chichotać, a dziewczyny ze mną.
Usiadłam na krześle tyłem do lustra, a dziewczyny zaczęły mnie szykować. Alice zajęła się makijażem, Ros i Jane fryzurą, bo tu było najtrudniej, a Heidi paznokciami.
Postanowiłam nie podglądać by dziewczyny miały frajdę z  tego co robią. Wzięłam moje Mp4 i zaczęłam słuchać muzyki. Można powiedzieć, że odpłynęłam duchem, a ciałem byłam z dziewczynami.
- Skończyłam- powiedziała zadowolona z siebie Heidi.Myślałam, że zaraz zwariuję nic nie wiem, a za każdym razem jak chcę podejrzeć to Alice ma wizję i mnie upomina. Szczerze to dość długo Heidi zajmowała się tymi paznokciami, a robiła to nie w wampirzym tempie tylko takim średnim.Szybszym od człowieka, ale wolniejszym od wampira. Wtedy są bardziej precyzyjne.
- Ja też już skończyłam- dołączyła do niej Alice i razem wyparowały do pokoju Al. Z tego co mówiły poszły po suknię, welon, biżuterię i buty.
            Po kolejnej godzinie wróciły dziewczyny, a Ros i Jane oświadczyły, że fryzura jest gotowa.Dziewczyny kazały zamknąć mi oczy i pomogły założyć suknie i buty. Potem wpięły mi welon, założyły biżuterię i tiarę.
- Możesz otworzyć oczy- powiedziała chochlika. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wszystko było idealne: fryzura*,makijaż*suknia*,buty*biżuteria*welon* Alice podała mi bukiet*i już wszystko było gotowe. Ta włośnie idealne. Było by tak gdyby przed ołtarzem stał Edward, a nie Rafał. Jedyne pocieszenie było w tym, że los ukarze go i Salvadarów za to, że postawili mnie przed faktem dokonanym.
Dobra trzeba na twarzy zrobić sztuczny uśmiech.
- Widać coś po mnie? - zapytałam niepewnie.
- Jak byśmy nie znały planu nic byśmy nie podejrzewały.-zapewniły mnie dziewczyny. Sprawdziłam za pomocą daru czy nie kłamią i teraz byłam już pewna. Mówią prawdę. Nic po mnie nie widać.Właśnie o to mi chodziło. Zamaskowałam jeszcze się tarczą by wujek Marek nie odczytał moich emocji.
- Dziewczyny gotowe? - zapytał mój ojciec wchodząc do pokoju. – Ślicznie wyglądasz córeczko. Szkoda tylko,  że to nie do końca będzie twój najszczęśliwszy dzień w życiu.
- Tak, ale postaram się chociaż trochę przy gościach poudawać, że się cieszę.- mój tata od początku widział, że tylko udaje szczęśliwą, ale mi ufa i woli nie wnikać w szczegóły.






Było już po całej ceremonii.Tańczyłam właśnie z Jasperem i rozmawialiśmy telepatycznie. Cóż inaczej nie mogliśmy bo każdy starał się podsłuchiwać moje rozmowy. Najrzadziej tańczyłam z Edwardem by nikt niczego nie podejrzewał. Miny gości były bezcenne gdy zobaczyli, że poza Heidi, Jane i Renatą mam tak dobre stosunki z Alice i Rosalie. Rosalie była moją świadkowi. Wtedy myślałam, że tamte wampiry„pomdleją” z szoku. Było pełno obcych wampirów. Większość z nich na co dzień by chciało pozabijać wszystkich z Volterry lecz gdy zobaczyli, że to ma być ślub postanowili się opanować. Jeszcze lepsza reakcja była wtedy, gdy pojawiłam się w sukni ślubnej bez peleryny. Wszystkich wtedy zamurowało. Zaczęłam razem z Jasperem chichotać. W końcu nadal rozmawialiśmy telepatycznie.
„Z czego tak się śmieją”-zapytała jakaś wampirzyca pewnego wampira.
„Pewnie rozmawiają telepatycznie”- odpowiedział pytany wampir.
„ Tak w ogóle ciekawe skąd się tak dobrze znają, przecież nawet jedna z Cullenów była jej świadkiem”
„ Słyszałem, że mieszkała z nimi przez około tydzień, gdy miała dość ciągłych bitew. Aro wysłał ją w tedy do Cullenów, a ci nawrócili ją podobno na ten cały ich „wegetarianizm”- ta w końcu dziś nie założyłam soczewek by wampiry nie uważały mnie za tak bardzo okrutną.W końcu wiele fałszywych plotek krąży po świecie. Na przykład taka, że ja nie jestem biologiczną córką Ara i jego żony tylko przybraną. Czy na przykład, że groziłam ojcu śmiercią lub, że zabijam dla przyjemności. Przetańczyłam jeszcze kilka piosenek z Edwardem, Carlisle, wampirami ze straży przybocznej, Emmetem i znowu z Jasperem.
Właśnie tańczyłam z nie jakim Tomem.
- Skąd znasz Rafała-zapytałam- dużo razy mi o tobie opowiadał, ale nie chciał powiedzieć skąd ciebie zna.
- Jestem jego stworzycielem.-odpowiedział- poprosili mnie o to Salvadorowie. Zajmowałem się nim przez cały okres nowo narodzonego, a gdy ten nauczył panować się nad żywiołem wiatru bo to ten mu podlega zabrali go siłą.
- Więc czemu do ciebie nie wrócił skoro ma najpotężniejszy dar ze wszystkich Salwadorów. –byłam tego ciekawa jak niczego, gdy jeszcze nie wiedziałam kim jest Rafał i się z nim zaprzyjaźniłam to zawsze unikał opowieści o swojej przeszłości.
- Spodobał mu się ten ich tryb życia. Wiesz, chodzi mi o zabijanie ludzi. Ja żywię się krwią zwierząt, tak jak ty, Cullenowie czy Denalczycy. Żywiąc się krwią ludzką…
- Bardziej potrafisz kontrolowaćdar i jesteś silniejszy. To wpływa też na dar. Robi się potężniejszy i bardziejniebezpieczny dla innych wampirów.- nie pozwoliłam mu dokończyć. Tom patrzył namnie zdziwiony.- Od kiedy posilam się krwią zwierząt mogę kontrolować dary takjak dawniej, ale to wymaga dużego wysiłku. Codziennie muszę chodzić napolowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz