(Bella)
Myślałam, że padne wyczytałam z myśli moich i Rafała rodziców, że chcą nas zeswatać. To chyba jakiś żart. Przyznaje nie wiem co mam zrobić. Uwierzyć w to co napisał Edward w wiadomości. Przecież tego nie usłyszałam na polanie. Te słowa tylko złagodziły ból jaki zawitał w moim sercu po tym jak mnie zostawił. Z drugiej strony trzeba przyznać, że jak jestem z Rafałem to o nim nie myśle, tylko,że ja go kocham, ale jak BRATA, anie jako PRZYSZŁEGO MĘŻA. Właśnie w tym cały problem. W tej chwili w zamku panowała tak dobra atmosfera, że postanowiłam uruchomić dar Jaspera. Może samopoczucie innych poprawi mi chumor. Założyłam peleryne i kaptur, wiem moge chodzić bez niego, ale poczułam obcy zapach. Postanowiłam nie iść tradycyjnym sposobem bo wyczytałam że jest w zamku pełno nowych wampirów. Myślą tylko o jakimś balu. Nie tracąc czasu teleportowałam się do sali tronowej, gdzie było kilka obcych wampirów. Wśród nich dostrzegłam Cullenów. Przywitałam się z nimi, tak aby mój ojciec nie był zdziwiony. Ciągle myślał, że ich bardzo lubie. Powiedziałam mu, że nie za bardzo przepadam za Edwardem bo mam jakieś złe przeczucie. Ten oczywiście mi uwieżył. Więc nie zdziwił się tym, że go nie przywitałam. Koło Cullenów stały 4 kobiety i jeden mężczyzna.
- Bello to znaczy Iss- poprawił się Carlisle- to są nasi przyjaciele z Alaski. Irina, Tanaya, Kate oraz Cameron(nie wiem jak to się pisze) i...-nie dałam mu dokończyć bo żuciłam się Elazarowi na szyję.
Ten się tylko głópkowato uśmiechnął i mnie przytulił. Nie pozostałam mu dłużna. Wszyscy z naszych gości, to znaczy Cullenowie i Denalczycy potrzyli się na nas wytrzeszczonymi oczami.
- No co mieszkałem tu jakieś 300 lat więc się poznaliśmy-powiedział powstrzymując śmiech z powodu min Denaltczyków- ba jestem nawet jednym z nielicznych, któży wiedzą jak wygląda.
- Nie schlebiaj sobie na balu jaki jest w przyszłym tygodniu będe bez kaptura.- Zamurowało go tak samo jak wszystkich poza tymi najważniejszymi czyli. Wielkiej trójcy i ich żon, Rafała, Jane, Heidi, Renaty, Aleksa, Demetriego i Feliksa. Reszta nie wiedziała co ma zrobić bo mimo, że mogę wśród wampirów należących do Voltery chodzić bez kaptura z przyzwyczjenia nadal go nosiłam.
- Chodżcie zaprowadze was to pokoi- w tej chwyli Rafał odchrząknął. No tak nie przedstawiłam go a to ja tylko nie "boję się Cullenów"
- Bym zapomniała to jest Rafałm, Książe Volterry, ponieważ został synem Kajusa i jego żony.
Następnie wyszłam a za mną nasi goście. Nie przebyłyśmy nawet dwustu metrów, a Rosalie i Alice znalazły się poi moich dwóch stronach. Szłyśmy góra 5 minut w milczeniu.
- Dobra pytajcie wiem że macie mase pytań- nic nie odpowiedziały-dziewczyny wy tak macie ich dużo, że nawet ciężko połapać się w się w waszych myślach.
- Zdejmiesz kaptur?- wypaliły w tym samym momencie.
- Zgoda- odpowiedziałam i zsunełam go z głowy. Naprawdę miałam Brązowe długie proste jak struna włosy do pasa. Miejscami miałam naturalne róde pasemki. Niestety to było widać tylko w słońcu. Oczy koloru rubinowego. Byłam szczupłą kobietką przemienioną w dniu moich 18 urodzin (oczywiśce w pełnego wampira z drahmpira). Wiele wampiżyc mówiło mi, że zazdroszczą mi idealnej figury klepsydry. Mam jakieś 1.69 metra wzrostu. Co mi pomaga w walce, bo łatwo moge się wywinąć innemu wampirowi z uścisku. Dziś miałam zrobiony lekki oczywiście czarny makijaż( taki musiały nosic wampirzyce z Voltery) włosy proste jak zawsze spięte na czubku głowy klamrą tak, że nie sięgały do pasa tylko do połowy pleców.
- WOW- tylko tyle zdołali wypowiedzieć Cullenowie. W tym momencie doszłam do końca mojej drogi. Zaczełam przydzielać pokoje.
- Tu będą na ten czas mieszkać Esme i Carlisle, na przeciwko Cameron i Elazar. Reszta niech idzie za mną. - Skręciliśmy korytarzem w lewo i stanęłam na drzwiach. - Tu będą mieszkać Rosalie i Emmet.-potem usłyszałam coś takiego w myślach Emmeta, że nie wytrzymałam i zaczęłam chichgotać razem z Edwardem.- Takk miśku, nikt nie usłyszy, nawet wampir, ponieważ pokoje są dzwiękoszcelne. Nawet nawet. Jak ktoś przyłoży ucho do ściany to może coś usłyszy, ale tak to nie.- Jak to powiedziałam wszyscy podli na podłogę ze śmiechu nawet Ros, a Emmet się obużył i wszedł do środka.- Dobra na przeciwko mają Kate, Irina i Tanaya. Możecie mieć raxzem bo będzie dużo gości, a nie chcemy by w całym zamku było pełno obcych wampirów.
- Jasne-odpowiedziały dwie wampirzyce i się uśmiechnęły, a trzecia tak to była Tanaya zmroziła mnie wzrokiem. Po chwili usłyszałam jej myśli" co ten Edwad sobie myśli. Dobra może bije nawet urodę moją i Rosalie, ale założe się, że jest nadętą w sobie modnisią. Jestem od niej o wiele leprza to dlaczego Edward mnie odtrąca i walczy o nią skoro nie ma u niej szans.. " nie wytrzymałam potraktowałam ją bólem psychicznym. Ta jak komeń opadła na podłogę i zaczęła się zwijać z bulu. Aby tak nie wrzeszczała okryłam ją tarczą dzwiękoszczelną. Wtedy przyszedł Elazar
- Iss proszę przestań wiem, że jest wkurzająca, a wole nie wyobrażać sobie jej myśli-tu się do mnie ciepło uśmiechnął.- Ale to moja szwagierka i Cameron mi nie daruje jak nic nie zrobie.
- Zgoda-wydusiłam przez zaciśnięte zęby- tylko plnój jej i powiec na co mnie sać bo za drugim razem potraktuje ją rzywiołem albo dam jej mocny wycisk w piekle.- Callenowie nagle spoważnieli nie wiedzieli, że jest taka częśc w zamku tylko Carlisle patrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
- Jej myśli były aż takie, że tak chcesz ją ukarać- ja siedziałam cicho, ale Edward pokręcił głową na znak twierdzenia.
- Przepraszam za ten cyrk, ale naprawdę ostatnio tak mnie wyprowadzono z równowagi jakieś 100 lat temu.
-Ta ale mnie nie było i niestety zamęczyłaś wampira razem z Kajusem na śmierć w piekle.
Poszliśmy kawałek dalej. Tam rozdzieliłam pokoje Alice i Jasperowi oraz Edwardowi.
- Alice masz pokuj na przeciwko mnie, Ros też ma bardzo blisko.
- Super pisnęła uściskała mnie i weszła do swojego pokoju. Poszłam za jej przykładem. Minęło 10 minut gdy ktoś zapukał do drzwi- Proszę- odkrzyknęłam aby mnie usłydszeli. Wszli i zamurowało ich w progu. Pierwszy ocknął się Emmet Jasper i Edward. Po chwili dziewczyny czyli Alice, Ros i Denalki (oczywiście bez Tanay. Weszły i szepnęły
- Ale tu pięknie.
- Dzięki moja matka i ciocie się tym pasjonują, ale niestety mogą zmieniać wygląd tylko pomieszczeń. Od korytarzu mają się trzymać z daleka. -Zachichotałam a ze mną reszta.- Co was do mnie sprowadza?
- Chcemy się dowiedzieć czym jest piekło.- odpowiedział Jasper poważnym tonem.
- Do kogo ne poszliśmy to bali się tam iść-dodała Alice
- I mówili by przyjść do ciebie.
- Spoko ja tam mam taki szacun, że jak mnie widzą to od razu jest spokuj, ale radzę wam nie iść tak ubranym.
-A jak?- zapytały dziewczyny-
- Najlepiej by było tak, abyście były cienko ubrane, ale nie wystrojone bo wrócicie z tamtąd jak z jakiegoś bagna-dziewczyny przeszedł dreszcz, a chłopakom zagościł uśmiech na twarzach- jeszcze coś- dodałam-postarajcie zrobić to tak, aby jak najmniej waszego ciała było odkryte, a pozatym ubierzcie pożądne buty z grubą podeszwą. Znajdziecie te ubrania w waszych garderobach.
Po godzinie wszyscy byli gotowi. Przyszli też Esme z Carlislem, Tanaya i Elazar i Cameron.
Dalsza część w następnym rozdziale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz