czwartek, 25 października 2012

Rozdział 4

Postanowiłam nie karać Bells Cullen-Swan i Agnieszki ten rozdział jest specjalnie dla waszej dwójki.

Minął już tydzień, oczywiście wszystko by było w pożądku gdyby nie dokuczanie Emmeta, a wszystko jest spowodowane tym, że wlazł do mojego i Edwarda pokoju w najmniej odpowiednim momencie( chyba domyślacie się o co mi chodzi xD)
Całe szczęście Rosalie mnie wspiera i za każdy komentarz na temat naszego związku ląduje na kanapie i ma zakaz zbliżania się do sypialni jego i Ros. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Więc nie chciałam jej i Alice okłamywać więc im wszystko powiedziałam. Po tym jak się dowiedziały między mną, a rosalie nic się nie zmieniło, a nawet zostałyśmy dla siebie jakby prawdziwymi siostrami. Niestety Alice się ode mnie oddaliła, zaczęła się bać że przez to, że z nimi mieszkam sprowadzę na nich gniew Volturi. Całe szczęście Carlisle i ja jej wszystko wytłumaczyłyśmy. Powiedziałam też Esmee, nie miałam serca jej okłamywać. Myślałam, że będzie mi miała za złe, że jej dopiero teraz to powiedziałam, a ona zrobiła się tylko moim względem jeszcze bardziej troskliwa. Jestem jej za to wdzięczna. Pomagam jej w ogródku nikt nie ma tak pięknego jak Cullenowie, no może poza Volterą ale ten im doruwnuje, a to wszystko dla tego bo używam przy tym żywiołu ziemi.
Ostatni dowiedział się Emmet ten tylko tydzień mnie unikał ale jak powiedziałam jaka jest Voltera gdy nikogo obcego nie ma w zamku odrazu wszyscy zmienili do niej nastawienie. 
- Bello- zapytał Emmet
- Co skunksie-wiedziałam że to określenie go wnerwia, ale raz na polowaniu napotkał na drodze skunksa, ten się go przestraszyl i został potraktowany jego zapaszkiem. Przez tydzięń nie mógł się pobyć tego zapachu w końcu się poddałam i przy wszystkich zadzwoniłam do Feliksa. Ten powiedział nam ,że najleprze na to będzie jak wykąpie się w pomidorach. O dziwo to podziałało
- Nie mów tak do mnie -powiedział z udawanym wyżutem- przecież już nie smierdze.
- Tak alen nadal czuć ten smród po domu-powiedział Jasper
- A on zniknie dopiero za 2 dni- dodała Alice.
- Oddalamy się od tematu-zauważył Carlisle
- Właśnie -zawturowała mu Ros,
- Mieszkałaś przez całe swoje życie w Volterze
- Tak
- Więc może widziałaś córkę Ara bez peleryny- powiedział z uśmieszkiem
- Zamurowało mnie czemu pytasz- bo podobno uroda Ros to przy niej pikuś
- Może chcesz się przekonać jak wygląda 
-Jasne- powiedział z entuzjazmem
- W takim razie musze wam coś powiedzieć- nie wiedziałam jak to im powiedzieć
- Słuchamy -zachęciła mnie do mówienia Esme.
-Bo widzicie moja historia jest prawdziwa, ale pominęłam wiele ważnych faktów
- To znaczy-powiedział Edward. Było widać, że nie jest zadowolony tym że nie powiedziałam mu całej prawdy.
- Bo widzicie to ja jestem tą wielką Isą, księżniczką Voltery
- Wiedziałam - krzykneły razem Ros i Alice- jednak ma się tą intuicję- dodały po chwili.
- No ale ta twoja uroda nie jest aż taka zjawiskowa jak opowiadają 
- Bo nie jestem w swoim ciele, używam daru,
- Jakiego?- zapytał tym razem Jas
- Zmieniania wyglądu- odpowiedziałam widziałam, że Edward jest coraz bardziej wściekły W pewnym momencie wybiegł a ja pobiegłam za nim. Po chwili byliśmy na naszej polance
- Edward powiec coś do cholery-krzyknęłam on nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
- Z nami koniec-powiedział ledwie to usłyszałam mimo, że byłam wampirem.
-Co? - zapytałam poczułam, że zaczęły mnie piec oczy, on nawet nie wiedział jak mnie zranił tymi słowami
- Nic do ciebie nie czuje- jego głas był taki chłodny i twardy- myślałem , że z czasem się to zmieni ,a le myliłem sie.
Po tych słowach jak najszybciej udałam sie do domu. Spakowałam najważniejsze żeczy i założyłam peleryne z kapturem i medalion z herbem Volturi. Założyłam kaptur i zmieniłam swój wygląd teraz już nie używałam daru, byłam po prostu sobą. Nagle do mojego pokoju wpadła cała rodzina Cullenów. Zobaczył tylko jak otacza mnie srebrny pył, po chwili byłam już sobą nałożyłam szybko kaptur 
- Bello-zapytał zaniepokojony Jasper- co się stało
- i czemu jesteś w kapturze- dodała zaniepokojona Alice, a wszyscy się z nią zgodzili kiwając głowami.
- Wracam do Voltery-powiedziałam godnie wymawiając każde słowo-Żegnajcie. 
Po tych słowach się telerportowałam do Voltery. Nagle stanełam przed wejściem zauważył mnie Feliks i mocno uściskał, wiedział on jak wyglądam, tak samo jak większość wampirów którzy są w Volterze od minimum 230 lat.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minął już miesiąc od kąd wróciłam od Cullenów. Dzwonili wszyscy, tylko nie on. Ciągle utrzymywałam kontakty z Ros, Al i Jasperam. Ciągle do siebie pisaliśmy. Ba raz nawet nauczycielko przyłapała Ros i Jaspera na pisaniu ze mną i skonfiskowała im komurki.
Ale był ubaw, szczegulnie, że po chwili znowu do mnie pisali. Okazało się, że mieli w kieszeni zapasowe wrazie takiego wypadku.
Poczułam jak wibruje mój telefon. Spojrzałam na monitor dostałam wiadomość od ....NIEGO. Nie widziałam co mam zrobić pobiegłam do Haidi. Wpadsłam do niej do pokoju i szybko się wycofała bo była tam z Damonem Salvadore. Nie dawno dołączył on do nas. Postanowiłam pójść do Renaty, ale na drodze na kogoś wpadłam. Zobaczyłam jak leże na jakimś wampirze, a najleprze było to że on mnie obejmował. Miał on głębokie zielone oczy. Zaraz zielone oczy,... jak to możliwe.
- Kim jesteś- zapytałam gdy wstaliśmy
- Nazywam się Rafał Volturi.
- Czemu cię nie widziałam, nie mieliśmy okazji się spotkać dopiero co wróciłem z misjii.- powiedział i mi się przyglądał
- Ale nie było mnie tylko tydzień potem wróciłam, a i tak cie nie kojaże. Bo przybyłem tu dzień po odjeżdzie księżniczki Voltery-opserwował mbie i śledził każdy mój ruch- pojechałaś wtedy z nią.
- Można tak powiedzieć-ledwo powstrzymałam chichot.- A musisz być kimś ważnym, że dali ci nazwisko Volturi.
- Tak Kajus przygarnął mnie jako jego syna-był taki dumny jak to mówił
- Twoje oczy..- nie dał mi powiedzieć do końca tylko od razu mi odpoiedział
- Władam wszystkim co jest żywe-uśmiechnął siędo mnie
- Gdzie szłeś zanim na ciebie wpadłam z impetem.
- Do głównej sali na ucztę, co prawda jestem wegetarianinem, ale ojciec nalega bym był przy ich ucztach. 
- Ta wiem co mówisz.- w tym momencie weszłam do sali i poszłam w kierónku Marka ,Ara, i Kajusa.
- Wiedzę, że poznałeś już moją córke-powiedział Aro do Rafała- tego na te słowa zamurowało, widać że się zawstydził.
- Nie wiedziałem, że to ona
- Skąd miałeś wiedzieć skoro ciągle nosi kaptur-mówiąca to osoba się ze mną przywitała, była to moja matka.- Witaj skarbie, a tak poza tym, jak już nikogo obcego nie ma w zamku po co ma nosić tę pelerynę.
- Zgoda, jeśli nie ma nikogo obcego możesz chodzić bez peleryny.
Wtym momencie zdjęłam pelerynę i usiadłam na swoim trone, który był między tronami Ara i Marka. Wszystkich na sali któży mnie nie widzieli zamurowało, łącznie z Rafałem, dopiero po 5 sekundach się otrzęsnął i usiadł na swoim tronie, był on między Arem, a Kajusem.
Zaczęła się uczta . Rafi mało nie żucił się na jakiegoś biednego człowieka, ale powstrzymałam go moim darem, sprawiłam , że znieruchomiał.
- Dziękuje powiedział do mnie gdy to już się skończyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz