czwartek, 25 października 2012

Rozdział 19


(Alice)
Widziałam jak Bella była zdruzgotana przez to spotkanie z wilkami.
- Bello?- zapytałam - Co powiesz na zakupy?
- Super- powiedziała z entuzjazmem,- ale może jutro bo trzeba przekonać chłopaków.
- Spoko-powiedziałam i pobiegłam do mojego pokoju. Jasper leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Wskoczyłam na niego, a ten odłożył książkę i mnie przytulił. Dałam mu całusa w usta i słodziutkim głosem zapytałam.
- Skarbie?
- Hmm-odpowiedział składając pocałunki na mojej szyi.
- Tak sobie myślałam, że fajnie by było gdyby Bella zapomniała o tej całej aferze z Black'iem.
- No jej uczucia sprawiają, że i ja staje się przybity.- Stwierdził gdy oderwał się od mojej szyi.- Bym ci pomógł, ale nie wiem co wymyślić.
- Ale ja już wymyśliłam- powiedziałam , a Jasper się uśmiechnął.
- W takim razie na pewno ci pomogę-zaoferował się, i zobaczyłam jego cudowny uśmiech.
- Super więc jutro zrywamy się z lekcji i jedziemy na zakupy.- Jasper już chciał coś dodać, ale mu przeszkodziłam- Przecież wiesz jak Bells kocha zakupy,to jej na pewno poprawi humor.
- Zgoda- powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja zachichotałam.

(Bella)
Siedziałam zszokowana na moim łóżko i nie mogłam uwierzyć w to co się stało.Jak te dziecko, bo w porównaniu do mojego wieku to na pewno nie jestem jego rówieśniczką.
            Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Nie odwróciłam się nawet w tym kierunku bo wiedziałam, że to Edward. Po chwili usiadł za mną na łóżku i mnie objął. Zaczął mi szeptać uspokajające słówka do ucha. Nie wiem dlaczego, ale to zawsze działa,w przeciwieństwie do daru Jaspera, który nie zawsze jest w stanie mnie kontrolować.
Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam się w niego. Poczułam jak objął mnie i głaskał po plecach.
- Nie pozwolę by ten kundel się do ciebie zbliżył.-powiedział, a ja podniosłam na niego wzrok i pocałowałam go delikatnie w usta. Pogłębił ten pocałunek tak, że trwał on kilka minut.Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam.- Co?- zapytał zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.
- Zawsze potrafisz odwrócić od czegoś moją uwagę. Jesteś jedynym któremu się to udaje.-powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu i pocałowałam go w zagłębieniu w szyi. Poczułam jak się uśmiecha i przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem.Pocałował mnie, ale przerwało nam pukanie do drzwi. „Ciekawe czy chcą iść na polowanie”odczytałam z myśli Emmeta. Już chciał naciskać klamkę gdy się odezwałam.
- Nie, byliśmy przed szkołą-powiedziałam, usłyszałam jeszcze ciche „OK.” i jego myśli „bawcie się dobrze bo macie chatę wolną”.
- Idiota- skomentował jego myśli Edward, ale zaraz potem wrócił do całowania mojej szyi. Objęłam Edwarda rękami wokół szyi i jeszcze mocniej wtuliłam się w niego. Miedzianowłosy odszukał moje usta i złożył na nich namiętny pocałunek, który jeszcze bardziej pogłębiłam. W takich momentach cieszyłam się, że nie muszę oddychać. Edward położył mnie na łóżko,  a ja zdjęłam jego koszule i rzuciłam ją gdzieś w kąt, po chwili moja sukienka podzieliła jej los tylko, że Edward trochę przesadził i się podarła.
- Alice cię zabije- powiedziałam do Edwarda gdy ten zorientował się co zrobił.
- I tak jutro chce cię wyciągnąć na zakupy więc i tak będę robił za tragarza.- powiedział to, a ja znowu zaczęłam chichotać. Objęłam go ręką wokół szyi i przyciągnęłam do siebie. Usłyszałam jeszcze tylko jak Edward między pocałunkami mamrocze- To mi się podoba.
Znów zachichotałam, tylko tym razem Edward się zirytował i jeszcze zachłanniej wbił się w moje wargi. Oddawałam każdy jego pocałunek z ogromną pasją.



Była 11 wieczorem, a może w nocy.Wszystko jedno. Leżałam przytulona do miedzianowłosego boga, który jest mój i tylko to się liczy.
Edward spojrzał na mnie i też się uśmiechnął, po czym pocałował mnie we włosy.- Wyspałaś się?-zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
- Jeśli chcesz to mogę zasnąć. Mój dar mi na to pozwala-dopowiedziałam widząc jego zdziwioną minę. Po czym odwróciłam się do niego plecami i ułożyłam sobie wygodnie poduszkę. Słyszałam jeszcze jak Edward chichotał. Widać myślał, że chce go nabrać. Na początku tak było, ale po chwili zdecydowałam w ramach kary naprawdę usnąć co udało mi się po nie całych 5 minutach.
(Edward)
Odwróciła się plecami do mnie i ułożyła wygodnie poduszkę pod głową. Zacząłem chichotać i po około 5 minutach jak nie reagowała postanowiłem ją udobruchać. Objąłem ją od tyłu i pocałowałem za uchem. Nie zareagowała. Po chwili dopiero ruszyła ręką tak by było jej wygodnie.
- Bello- powiedziałem skruszonym głosem -nie gniewaj się. Proszę!
Ta nadal nie reagowała. Spojrzałem na jej twarz.
-Skarbie-potem sobie zdałem z czegoś sprawę- no nie wieżę ty śpisz?!- krzyknąłem, a Bells zerwała się jak oparzona.
- Przestraszyłeś mnie-powiedziała z wyrzutem- a miałam taki fajny sen.
- Ty spałaś?-zapytałem zdziwiony.- Jaki sen?-dodałem po chwili namysłu.
- Przecież mogę mieć każdy dar jaki istnieje, a nawet je udoskonalać więc to możliwe, a co do snu to byliśmy razem na polanie.
- Iii? – chciałem ją zachęcić dociągu dalszego- co dalej?
- Nie wiem bo mnie obudziłeś-westchnąłem tylko, a Bella mnie pocałowała.
- A to za co?- spytałem z łobuzerskim uśmiechem.
- Żebyś się nie smucił-odpowiedziała i cmoknęła mnie w nos. Ja się tylko uśmiechnąłem.

(Bella)
            Uśmiechnął się jakoś podejrzanie, a że nie chciałam mu grzebać w głowie to zadałam mu pytanie.
- Co ty kombinujesz?-nie usłyszałam odpowiedzi za to Edward tak nas przekręcił, że był nade mną Zaczął całować moją szyję, a ja odchyliłam trochę głowę by miał do niej lepszy dostęp. Jedną rękę trzymałam na jego plecach, zaś drugą wplątałam w jego bujną miedzianą czuprynę. Mimo, że w tym momencie nie widziałam jego twarzy stawiam wszystko, że się uśmiecha.

(Następnego dnia)
            Niechętnie oderwałam się od Edwarda i podtrzymując kołdrę tak bym była zakryta spojrzałam na zegarek.
- Skarbie nie musisz się zakrywać-powiedział, a potem z łobuzerskim uśmiechem dodał- wczoraj się wystarczająco napatrzyłem.
- Wiem, że nie raz widziałeś mnie nago- powiedziałam i przekręciłam oczami-ale znasz Emmeta, a przezorny zawsze ubezpieczony.- Nie zdążyłam dokończyć bo do pokoju wpadł Emmet w samych spodniach.
- Cholera, a miałem taką nadzieję, że wam przeszkodzę. Nawet wziąłem telefon by pstryknąć wam zdjęcie gdybyście kiedyś coś przeskrobali. Wtedy miałbym na was haka.- Po niecałej sekundzie wyciągnął telefon i pstryknął parę zdjęć.- Ale przykryci tylko prześcieradłem,w jednym łóżko to tez może być niezłe zdjęcie do szantażu.
Nagle za Emmetem pojawiła się Ros.Wyrwała Miśkowi telefon i skasowała zdjęcia.
- Ejj -powiedział urażony misiek. Ros cmoknęła go w usta i stali tak całując się u mnie w pokoju dobrą minute.
- Ekhm -odchrząknął Edward- macie swoją sypialnie.
Emmet oderwał się od Ros.
- A jeśli ja się nie mylę to ty też masz swoją-powiedział Emmet z wyższością.
- Tak, ale można powiedzieć, że ma 2 pokoje. Jeden osobny i jeden wspólny.-powiedziałam.
- Tak samo jak ty i Jasper wywijacie się spacerem po lesie, albo polowaniem, by odpocząć od dziewczyn, a ja mam trochę kultury osobistej i odpoczywam sobie wtedy w moim pokoju.-powiedział dobitnie Edward. Emmeta zatkało.
- A teraz wyjdziecie?-zapytałam, a Ros się ocknęła z własnych myśli.
- Ah, tak jasne!-odparła i wyciągnęła  Emmeta z pokoju.

Było już  po 6:10. Edward chciał mnie do siebie przyciągnąć, ale ja wstałam i poszłam do garderoby. Gdy zobaczyłam jego minę zachichotałam.
Po dziesięciu minutach wybrałam taki komplet* . Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, po czym je wysuszyłam zrobiłam sobie  makijaż* i ułożyłam taką fryzurę*.Gdy byłam już zadowolona efektem zeszłam szybko na duł. Okazało się, że zeszłam równo z Ros.
- Nareszcie- powiedzieli chłopacy-jeszcze Bella.
- Już możemy jechać.- powiedziałam gdy wyszłam zza Rosalie.
- Bello ślicznie wyglądasz-powiedziały dziewczyny razem z Esme, która siedziała nad jakimiś papierami.



Rozdział 18


(Edward)
 Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Ten dupek co się do nas przypałętał na pewno nie chciał iść naszymi zasadami. Do tego te jego myśli. One wręcz krzyczały na temat Belli. Właśnie siedzieliśmy w salonie. Bella siedziała mi na kolanach, a po moich oby dwóch stronach usadowili się chłopacy. Wiedzieliśmy, że jeśli będzie coś chciał jej zrobić to już potrafi się obronić bo jest silna, ale jednak on ma świadomość jej daru, a mimo to jest taki pewny siebie.
-Edward!- pomyślał Jasper.- On jest zestresowany chyba zaczął coś kombinować. Czuje, że coś jest nie tak.-Skąd się znacie?- zapytałem. Było widać, że zbiłem go tym pytaniem z tropu.
- Bella wam nie mówiła?- zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Powiedziała tylko, że to stare dzieje.- Wtedy Bella również się wtrąciła.
- Bo to prawda. Było minęło.
- Tak, ale jednak nie powiedziałaś swojemu chłopakowi, że nie jest jedynym którego miałaś.
- Po pierwsze mam po drugie wie, że jestem wdową, a po trzecie..
- Co?! Ty jesteś wdową?!- przerwał jej Lucas.
- No, a ty to niby co nie lepszy. On zginął w walce, a ty mnie to chciałeś zabić by zająć moje miejsce w Volterze. Ojciec zawsze mi truł głowę, że nie powinnam utrzymywać z tobą żadnych kontaktów i miał racje.- Powiedziała Bella, a ja już napiąłem mięśnie by w razie czego ją złapać. Bella przekazała mi w myślach, że wychodzi, więc poszedłem za nią bo nie miała zostawać sama nawet na kilka minut. Biegliśmy wzdłuż granicy z rezerwatem. Zapomnieliśmy uprzedzić Belle gdzie ona przebiega. Mało brakowała, a by ją przekroczyła lecz w porę ją złapałem.
- Co jest?- zapytała mnie.
- Granica- tylko tyle zdążyłem powiedzieć bo usłyszałem warknięcie.Odwróciliśmy się w tamtą stronę i zobaczyliśmy 5 wilków. Po chwili wybiegli i wrócili już w ludzkich postaciach.
- Nowa pijawka. Dobrze, że ją zatrzymałeś bo było by już po niej.
- Nie bądź taki pewny siebie kundlu- powiedziała Bella,a Jared zaczął się trząść. Po chwili stał przed Bellą w postaci wilka.
- Nie bronisz przyjaciółeczki- zapytał z drwiną Paul.
- Nie muszę. Sama sobie o wiele lepiej poradzi- powiedziałem ze znudzeniem. A Bella jak na znak uśmiechnęła się do mnie. Wtedy zauważyłem jak jeden z nich patrzy na Bells. W jego myślach zauważyłam, że to nie jest wpojenie, ale zwykłe uczucie. Zauroczenie. Zacząłem na niego warczeć. Wtedy reszta zauważyła zachowanie nie jakiego Jacoba. Ja osłoniłem brunetkę własnym ciałem, a ta widać była w szoku gdy zorientowała się co się stało.
(Bella)
Zauważyłam co się dzieje z nie jakim Jacobem. Wtedy zorientowałam się. Wiedziałam po myślach reszty, że to nie jest wpojenie. Na całe szczęście, ale ten dupek się we mnie zauroczył. Edward mnie osłonił, a ja nie zastanawiając się złapałam go za rękę.
- Trzymajcie go z dala o de mnie bo będzie spalony piesek. - By im udowodnić o czym mówię wytworzyłam przed nami wilka z ognia. Był on mniej więcej takiej wielkości jak największy z basiorów.
- Nie będziesz miała z nim problemów- powiedzieli wszyscy chórem z wyjątkiem tego chłopaka. Rany to jeszcze dziecko wygląda na 18 lat, lecz wyczytałam z jego przeszłości, że ma dopiero 16 lat.
- Chodźmy- powiedział Edward i trzymając się za ręce pobiegliśmy w stronę domu.
- Emmet- krzyknął Edward. Ten po chwili zmaterializował się koło nas.
- Byli Volturi i zabrali Lucasa. Esme i Carlisle już wiedzą bo im wszystko wytłumaczyliśmy.
- To dobrze- powiedziałam, a Edward przytaknął.
- Jest pewna sprawa-zaczął miedzianowłosy- jak zobaczysz młodego Blacka kręcącego się koło Belli to go atakujesz, a pozostali dają ostrzeżenia.
- Spoko nareszcie coś się dzieje-powiedział, a po chwili się zamyślił.- A co z paktem.
- Zauroczył się w Belli. Po zostali mają go pilnować,ale ten już się nie podda. Myśli, że to wpojenie, ale po myślach pozostałych zauważyłem, że to zwykłe zauroczenie. On się nie podda.

Rozdział 17

Rano zeszliśmy chwilę po Alice i Jasperze. Miałam świetny humor, kto wie może spowodowany wczorajszą nocą (xD). Jednak gdy weszłam do salonu uśmiech zniknął z mojej twarzy. Ten dureń siedział i Rozmawiał z Carlislem i Esme. Gdy mnie zobaczył głupkowato się uśmiechnął. Edward pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi na dwór. Poszliśmy na naszą polanę do gry w bejsbol(nie wiem jak się pisze więc jak jest źle to sory).
- O co chodzi?- zapytała Ros i Al razem jakby się zmówiły.
- Już kiedyś się spotkaliśmy- powiedziałam i przeszedł mną dreszcz.
- Ale to chyba nie powód, że posyłasz mu spojrzenia na które Emmet sra w gacie.
- Ej- przypomniał o sobie oburzony Emmet.
- To długa historia-próbowałam to odwlec.
- Mamy czas- powiedział Jasper.- Usiadłam wygodnie na kamieniu, a koło mnie usiadł Edward i objął ramieniem.
- Lucas dołączył do straży kilka lat przed moim urodzeniem. Zawsze gdy miałam jakiś problem jako dziecko to mi pomagał. Gdy miałam wygląd szesnastolatki nasze relacje zmieniły się. Zostaliśmy parą co nie podobało się mojemu ojcu. Miał co do niego złe przeczucia. I miał rację. Byliśmy ze sobą 5 lat. Dzień przed moimi urodzinami przyszedł do mnie do komnaty. Był moim pierwszym chłopakiem, ale nie byłam gotowa by się z nim kochać. Zawsze mówił, że rozumie, ale tym razem nie wytrzymał gdy mu odmówiłam. Chciał się do mnie dobrać, ale potraktowałam go bólem. Dopiero co nauczyłam się go opanować i zabierał mi on wiele sił. Okazało się, że zrobiłam to za słabo i zanim zdążyłam uciec złapał mnie i wyskoczył przez okno. Zaciągnął mnie do lasu, a tam zaczął bić i atakować. Nie uwzględnił, że nie jestem pełnym wampirem, ani, że byłam prawie dzieckiem bo naprawdę miałam dopiero 13 lat. Gdy już mało co się nie wykrwawiłam bo jako pół wampirzyca nie byłam taka twarda i miałam własną krew więc mogłam z tego powodu umrzeć, ale mu to nie wystarczyło chciał mnie rozczłonkować. Na całe szczęście Demetri i Feliks go odciągnęli ode mnie, a Aleks odebrał mi zmysł czucia bym nie czuła tego bólu. Wtedy na miejsce przybiegła Jane i Kajus. Ten zatkał usta dłonią bo moja krew była dla niego zbyt kusząca. Jane mnie ugryzła i wtedy zaczęłam przechodzić przemianę.  Nie czułam bólu bo Aleks nadal przy mnie czuwał bym nie cierpiała. Po 36 godzinach się ocknęłam w mojej sypialni. Po tym zajściu Aro i moi wujkowie postanowili ją przenieść do części zamku gdzie lepiej bym nie mogla być strzeżona. Gdyby ktoś chciał się dostać do mojej komnaty musiał by dostać się do ogrodu, ale przy murach jak zawsze są strażnicy więc nawet mysz się nie dostanie, a jeśli jakiś nowy członek Volturi to by musiał przejść koło komnat, Heidi, Demetriego, Feliksa, Aleksa, Jane. Potem jest kilka wolnych komnat gdzie mieszkał Carlisle i wy gdy byliście u nas. Okazało się jednak, że ten ma zdolność teleportacji i uciekł chłopakom. Szukali go przez ponad sto lat, ale po nim nie było żadnego śladu więc stwierdzono, że pewnie ktoś go zabił. Gdy go tu zobaczyłam miałam ochotę jak najszybciej uciec, ale nie chciałam mu pokazać, że się go boję.
- Ale dlaczego nie wierzysz w to że chce zmienić dietę.- zapytała Rosalie przez zaciśnięte zęby.
- On nigdy nie korzystał z "obiadu" w głównej sali tylko chodził do miasta, a tam znęcał się nad ofiarami. Wiele razy mnie namawiał bym poszła frajda słyszeć te błaganie i krzyki ludzi. Że to najlepsza zabawa jaka może być. 
- On musi być jakimś bezlitosnym sadystą.- Powiedział Edward i zacisnął mocniej ręce, a ponieważ mnie obejmował syknęłam z bólu.
- Przepraszam skarbie- powiedział i zelżał uścisk, a ja się w niego wtuliłam.
- Takie wampiry się nie zmieniają. Kilka razy przyłapałam go jak wspominał to jak zabijał ludzi i zawsze pojawiał mu się uśmiech na ustach.- Powiedział Ed.
- Taaaa, jego emocje mówią wtedy, że jest prze szczęśliwy.
- Dlaczego nie może wiedzieć o naszych darach?- Zapytała Alice.
- Gdy się używa przy nim daru, a on o nim wie może nim zawładnąć. Wtedy się teleportował bo w pobliżu był wampir którego znał i sprawił, że tamten wampir nawet nie wiedział, iż kogoś teleportował. Dlatego nie może o nich wiedzieć.
- A twój dar- zapytał Emmet dość poważnie co nie było do niego podobne.
- Ja mam tarczę mentalną. Moimi darami nie może się posługiwać.
- Wracajmy- powiedział Edward.

Rozdział 16

Wręcz mnie wmurowało, przede mną stał Lucas.
 Był to mój pierwszy chłopak. Zerwaliśmy bo chciał mnie zabić, co by mu się udało gdyby nie Feliks i Demetri. Ma on 520 lat, kiedyś był w straży u mojego ojca. Akurat w tym okresie co ja się urodziłam. Gdy miałam wygląd dorosłej osoby, a w rzeczywistości miałam dopiero 13 lat zaczęliśmy się spotykać, ale o tym później. Jak każdy wampir bladą cerę, jest bardzo przystojny, ale nie tak jak Edward. Zawsze układa sobie włosy to jest jego dziwactwo, bo jeśli się mu poczochra włosy wpada w szał. Jest umięśniony i bardzo silny, kto wie czy nawet od Emmeta, chociaż nie wygląda. Ma 1.80m wzrostu, czarne włosy i krwisto czerwone oczy. Zawsze uwielbiał mordować ludzi, a najbardziej ich krzyki i prośby o litość. Zawsze był bezduszny.
- Co ty tu robisz?- spytałam go nie spuszczając z niego wzroku.
- Chciałem poprosić Cullenów by pomogli mi przy zmianie diety.
Powiedział z głupkowatym uśmieszkiem.- I nie wiedziałem, że ty z nimi mieszkasz.
- Niech ci będzie, ale ja głupia nie jestem by uwierzyć, że chcesz się zmienić.- powiedziałam i ruszyłam w stronę Alice i Ros, które siedziały na kanapie i posyłały mi pytające spojrzenia.
- Później -szepnęłam im na ucho, a te zgodnie pokiwały głowami.
- Wracając do rozmowy- odezwał się Lucas- macie jakieś dary?-zapytał ciekawy, a ja szybko pokiwałam rodzinie głową by skłamali.
- Nie - powiedział Carlisle.
- To czemu ojciec Bells się was tak boi?- zapytał z chytrym uśmieszkiem spoglądając na mnie kątem oka.
- Jeśli myślisz, że nie widzę tego spojrzenia to się grubo mylisz- wycedziłam przez zęby.
- Volturi się nas nie boją tylko obawiają się tym, że coraz więcej wampirów przechodzi na naszą dietę.- odpowiedział zdecydowanym głosem Jasper.
- Nic dziwnego skoro następczyni tronu też jest wegetarianką.- powiedział udając zamyślenie.
- Phy- prychnęłam i zajęłam się oglądaniem paznokci. Dając mu w ten sposób do zrozumienia, że mu się nie uda.
- Przez jakiś czas będziesz mieszkał w pokoju gościnnym, a później jak będziesz panował nad samokontrolą będziesz mógł odejść.
- Świetnie- powiedział i uśmiechnął się do mnie tryumfalnie.
- Alice zaprowadzisz naszego gościa do jego pokoju?- zapytał Carlisle.
- Uważaj- szepnęłam jej na ucho, a ta wstała i zaprowadziła was na górę.
- Później wam wytłumaczę- powiedziałam do nich, a Edward przeczytał w myślach Jasa, że nie najlepiej ze mną . Usiadł na miejsce Al, a ja się w niego wtuliłam.

Wszyscy poszli już do siebie, a ja nadal siedziałam w salonie i próbowałam przedostać się do jego myśli, ale skutecznie mnie blokował. Edward podszedł do miejsca gdzie siedziałam i uklęknął przede mną.
- Idziemy?- powiedział łapiąc mnie za ręce.
- Tak -wstałam i poszłam z moim ukochanym na górę do naszego pokoju, a raczej mojego bo Ed ma swój, ale i tak z niego nie korzysta.

Rozdział 15 cz.2

Byliśmy już w domu. Emmet jeszcze nie odważył się do mnie zbliżyć bo odganiałam go morderczym spojrzeniem, a wiedział wtedy, że użyje jakiegoś bolesnego daru.
- Emmet bądź mężczyzną i nie uciekaj przed taką drobniutką dziewczynką- powiedział Edward powstrzymując ostatnimi siłami śmiech.
- Och- podeszłam do niego i pocałowałam-dzięki skarbie.
 Zdjęłam tarczę i przekazałam mu"idziemy na polanę". Ten tylko pokiwał głową na znak zgody i pobiegł ze mną w wampirzym tempie w wyznaczonym kierunku.
- Nareszcie sami - powiedział i mnie objął - Emmet się ciebie naprawdę przestraszył.
- Jestem Volturi więc umiem sprawić że wampir się skuli samym wzrokiem.
- Ta, ale Jasper też jak zobaczył ten twój mord w oczach skierowany na Emmeta to był pod wrażeniem, że on tak działa.
- Wiesz wyglądam na bezbronną dziewczynkę, ale w rzeczywistość jest okrutna.- po chwili dodałam- wiele wampirów podchodziło na bitwach do mnie żartobliwie, a gdy inni widzieli jak szybko pokonałam jakiegoś wampira, to uciekali przede mną. Wtedy nie miałam wyjścia i używałam tylko darów.
- Naprawdę działem jak walczysz- wyglądał jakby się zamyślił po czym dodał- może w miarach części kary będziecie walczyć przy całej rodzinie. Ktoś powinien mu pokazać, że dziewczyny nie są gorsze od niego.
- Yhym.
- Coś cię martwi- raczej stwierdził niż zapytał.
- Zastanawiam sobie czym sobie na ciebie zasłużyłam.
- Taka już jest wampirza miłość- po chwili kontynuował- niby czemu Rosalie zwróciła uwagę na Emmeta, a Jasper na Alice.
- Jak to Jas na Al?
- Ciągle marudzi, że robi za manekina, i że ona tymi zakupami wykończy go kiedyś.
- Mimo to nadal ją tak samo kocha.
- Może nawet bardziej- spojrzał mi w oczy- ja nie byłem na tyle silny by ze sobą walczyć i piłem ludzką krew, a ty mimo nacisku całej Volterry jej nie piłaś. Zrezygnowałaś nawet z używania niektórych zdolności bo wtedy byłaś po nich bardzo zmęczona, ale mimo to nie zmieniłaś diety.
W wdzięczności pocałowałam go w usta.
- A to za co?
- Podziękowania za to co powiedziałeś.- tym razem to on mnie pocałował. Całowaliśmy się tak parę minut, a może nawet godzin. Nie ma co poszliśmy na całość. Leżałam z Edwardem na środku polanki przytuleni do siebie.
- Kompletni z nas wariaci- powiedziałam i w wampirzym tempie się ubrałam, Edward poszedł w moje ślady.
- Przeszukaj myśli Alice lub Jaspera. To są dopiero wariaci, najdziwniejsze jest to, że Emmet i Ros nawet im nie dorównują, a wygląda to na odwrót.
- Teraz to raczej my będziemy pod ostrzałem- stwierdziłam.
-Tak, ale co poradzisz na to , że z początku każda wampirza para nie ma dosyć.
- Taaaaaaaaa- podeszłam do strumyka i przy nim usiadłam. Patrzyłam na odpicie księżyca w tafli wody. Po chwili przy mnie uklęknął Edward.
- Wracamy? Bo myśli Al aż wrzeszczą, że tu je słychać.
- Wracajmy-mój skarb podał mi rękę by pomóc mi wstać. Biegliśmy w stronę domu trzymając sie za ręce, sprawdziłam w telefonie godzinę było wpół do 9, ale jak na ten klimat było już całkowicie ciemno.
W domu czekała na nas niespodzianka, a byli to...


Powracam po dość długiej przerwie. Z komputerem już jest wszystko w porządku. Mam nadzieję, że nie będzie już więcej komplikacji. Rozdziały będą się pojawiały w miarę systematycznie. Martwi mnie jedynie liczba komentarzy pod ostatnim rozdziałem. W ciągu ponad miesiąca dodano tylko 4 komentarze. Oczekuje, że będzie ich więcej bo nie wiem czy wtedy dla tych 4 osób opłaca się pisać Bloga. Proszę również o to co wam się podoba, a co nie w moim opowiadaniu, a postaram się do tego dostosować. Nie bójcie się krytykować bo wtedy będę wiedziała co trzeba zmieni, ale proszę byście uzasadnili dlaczego coś wam się nie podoba bo jeśli tego nie będzie nie będę zwracała uwagi na te komentarze. 

Rozdział 15


Rozdział 15 cz.1
Szłam z Al i Ros w stronę sekretariatu.  Gdy wchodziłyśmy powitała nas sekretarka była to starsza kobieta około 50 roku życia.
- Dzień dobry -  przywitała nas
- Dzień dobry - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Ty jesteś tą nową uczennicą, tak?
- Zgadza się -odpowiedziałam. Otrzymałam od niej plan lekcjii i mapkę szkoły, ale wiedziałam że nie będe musiała z niej kożystać.
Gdy wychodziłyśmy dziewczyny poszły w stronę sali gdzie miały razem chemię, a ja udałam się pod sale fizyczną.
- Cześć- zatrzymał mnie jakiś blondyn- Jestem Mike, a ty?
- Hej-odpowiedziałam- Bella
- Nie widziałem cię wcześniej
- Jestem nowa- odpowiedziałam i zaczęłam rozglądać się za Emmetem. Zauważyłam go stojącego z Jasperem za rogiem i śmiejącymi się w najlepsze. Chcialam odejść, ale zatrzymał mnie za ręke.
-  Gdzie masz, mogę cie zaprowadzić- raczej oznajmił niż zapytał.
- Fizykę-odpowiedziałam i pożałowałam z tego.
- Super ja też 
- Super- powiedzialam z sarkazmem, ale tego nie zrozumiał.
Przez całą drogę nawijał jak oszalały, ucieszyłam się jak doszliśmy do sali. Za nami podążali Em i Jas. Myślałam, że zwariuję mieli ze mnie niezłą ucieche. Weszliśmy do sali i wtedy chłopacy przestraszyli się co będzie jak usiąde z Newtonem i posadzili mnie z Emmetem.  Po 5 minutach przyszedł nauczyciel i poszłam oddać mu kartkę do podpisu, a ten dał mi podręcznik do zajęć. W ruciłam na swoje miejsce. Lekcje minęły szybko na początku nauczyciel wziął mnie do odpowiedzi by sprawdzić poziom mojej wiedzy. Trzymał mnie tam przez 30 minut i próbował doczepić się do wszystkiego, ale nie znalazł żadnego pretekstu.
- Gdzie sie wcześniej uczyłaś?-zapytał gdy już mi odpuścił.
- Miałam prywatnych korepetytorów i uczyłam sie w domu.
- To wyjaśnia twój poziom wiedzy. Wyszliśmy z sali i od razu zwiałam tak szybko jak sie dało bo zauważyłam, że Mike chciał do mnie podejść. Gdy podeszłam do reszty Cullenów juz nie podszedł. Chłopacy zdążyli juz zdać wszystkim relacje i wszyscy mieli powód do śmiechu. Spiorunowałam Emmeta wzrokiem, a Jasper wybuchł śpiechem.
- Jesteś martwy- powiedziałam w stronę Emmeta. Ten zaczął uciekać,a ja po przebiegnięciu korytaża odpuścviłam i krzyknęłam za nim- dorwe cie w domu, radzę ci dziś nie wracać. Teraz miałam biologie z Edwardem więc poszłam do sali, a po drodze dogonił mnie Edward, objął mnie ramieniem i powiedziałó.
- Na laczu już będzie skomlał żebyś odpuściła- powiedział, a ja tylko pokręciłam głową.
- To po co odwala tekie żeczy, nawet sie nie będzie mozna sie ponabijąć.
Weszlismy do sali i usiedliśmy razem. Potem miałam jeszcze pozostałe lekcje z Al i Ros. Na przerwie na luncz poszłam z dziewczynami i usiadłam przy ich stoliku.

```````````````````````````````````````````````````````
No hej wszystkim. Sory, ale komputer u mnie nadal nie działa, a teraz wbiłam sie na kompa do koleżanki i szybko dodałam część nowego rozdziału. W następnym tygodniu wyjeżdżam nad może i napewno nie będzie rozdziału, ale postaram się go dodawać kiedy indziej. Niestety nie będą się ukazywać systematycznie.












Rozdział 14


(Bella)
            Zbliżała się już 5, ana 9 musieliśmy być w szkole. Wczoraj pojechałam z Rosalie i Alice do komisu samochodowego i kupiłam sobie samochód*.Uzgodniłyśmy, że z dziewczynami pojadę do szkoły moim nabytkiem, achłopacy samochodem Edwarda. Cały czas leżałam z głową na torsie Eda, aon głaskał mnie po plecach.
-ja już wstaję.- powiedziałam i spróbowałam się wydostać z jego uścisku.Nie wyszło tak jak to planowałam bo Edward przekręcił nas tak, że leżałnade mną.
-A to gdzie się tak szybko wybierasz?- zapytał i zaczął całować poszyi.- Jest jeszcze dużo czasu- specjalnie zaakceptował dużo.
- Muszę się przygotować do szkoły-odpowiedziałam i ostatkami sił się broniłam by mu nie ulec- trzeba zrobić wielkie wejście.
- Nawet jak nie będziesz wystrojona to i tak zrobisz furorę.
-Edward- powiedziałam błagalnie, a ten bezczelnie się uśmiechnął izaczął mnie całować. Już mu uległam gdy nagle usłyszeliśmy Alice.
-Edward puść ją bo musimy się przygotować- krzyknęła i było słychać jakEmmet i Jasper się śmieją. – Już bo zaraz zrobię to siłą- wtedy Edwardposłusznie się wygramolił z łóżka, ubrał przygotowane przeze mniewczoraj rzeczy dla niego i poszedł do swojego pokoju. Ja za to wzięłambieliznę i poszłam się odświeżyć. Wzięłam prysznic i umyłam włosy.Gotowa owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Tam czekała na mnieAlice.
- Rosalie się ubiera. – Rzuciła we mnie jakimiś rzeczami*-ubierajto.- Założyłam posłusznie to co mi dała i przejrzałam się w lustrze.Miałam na sobie czarną bluzkę ułożoną tak by odsłaniała jedno ramię,dżinsy z dziurami i czarne wysokie szpilki(Bella ma identyczny telefonjak na fotografii). Całość dopełniała torba* na książki. Tak ubrana wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju Ros.
- Siadaj-powiedziała i zaczęła bawić się moimi włosami-, a gdzie masz obrączkę? - zapytała.
-Nie jestem w Volterze więc nie muszę udawać, a jak ktoś przybędzie towyjaśnienie jest takie, że nie chcę by ktoś ze szkoły coś podejrzewał.
- Wszystko przemyślałaś co nie? - powiedziała z ironią.
- Tak - powiedziałam i przypomniałam sobie wczorajszą wizję.-Chodź ze mną i Alice do sekretariatu gdy będę odbierać plan.
- A po co?
- Będzie ubaw po pachy widziałam w wizji.- powiedziałam i zaśmiałam się na same wspomnienie.
- Gotowe- zakomunikowała mi Ros. Spojrzałam w lustro.Fryzura* ( ta pierwsza) byłacudna. Po chwili zamieniłyśmy się miejscami i już po chwili zrobiłamRos włosy. Miała włosy przerzucone na jedną stronę i zrobionykitek.Specjalnie je wyprostowałam by wydawały się dłuższe.
- Rany! – krzyknęła – cudownie.
- Cieszę się  dajjeszcze ciebie umaluje-powiedziałam i zajęłam się jej makijażem. Gdyskończyłam to poszłam do Alice ta już na mnie czekała i zrobiła makijaż*. Gdy zeszłyśmy na dół założyłamkurtkę*i poszłam do swojego samochodu. Edward już wyjeżdżał, aja ruszyłam zanim. Wyprzedziłam go i jako pierwsza wjechałam na parking. Wtedywszystkie oczy zwróciły się na mój samochód. Nagle wszyscy zaczęliszeptać.
- Rany- powiedziałam i stanęłam, a na miejscu obok Edward.
-Teraz będzie tak zawsze-powiedziała Alice i wysiadła, za nią wyszłaRosalie, a na końcu ja. Chłopacy czekali na nas już przy moim aucie.
- Ale mają sensacje-powiedziałam do Edwarda.
- Ta zbyt szybko się nie uspokoją.-powiedział.
- Dziewczyny idziemy? - zapytałam Al i Ros.
- Jasne- powiedziały i ruszyły za mną

Rozdział 13


 (Bella)
Byliśmy już w samolocielecącym do Seatle skąd pojedziemy do Forks, tam gdzie mieszkają Cullenowie. Za3 dni skończą się ferie zimowe. Carlisle i Esme już załatwili mi papiery doszkoły. Jestem w klasie języków obcych. Nie powiem trochę mi to odpowiada. Wkońcu znam Włoski, Francuski, Hiszpański, Polski, a ostatnio w księdze owampirach z darami, którą zaczęłam studiować jakie dary na świecie istnieją isą bardzo przydatne. Chodzi o to, że była ona po łacinie. Poprosiłam więc wujkaMarka by mnie nauczył tego języka. Według wersji jaką ustaliliśmy w drodze nalotnisko to Alice i Emmett są „biologicznym rodzeństwem”, taką wersję znająludzie w Forks. Natomiast ja jestem bliźniaczką chochlika. Przyczyna tego, żenie zostaliśmy adoptowani było to, że mnie tego samego dnia co trafiłam do domudziecka zostałam adoptowana. Alice i Emmet postanowili mnie odnaleźć, ale udałoim się to dopiero teraz, gdyż okazało się, że adoptował mnie znajomy Carlislaze szkoły. Taka była oficjalna wersja. Na początku miałam być tylko siostrąAlice, ale ze względu na moją urodę Emmet będzie pełnił funkcję ochroniarza.Coś w stylu : Jeśli tkniesz moją siostrę to cię zabiję. Zobaczyłam również wwizji, że to iż jestem z Edwardem blisko nie zniechęci chłopaków bo będąsądzili, że jeśli odbiją dziewczynę Cullenowi to odniosą wielki sukces, ale gdysię okaże, że Emmet toleruje to, że jestem z Edem. Ba a nawet to popiera bo sampodsunął pomysł Rosalie i Al by nas zeswatać. Esme obawiała się tego, żezaatakuje kogoś w samolocie albo jak będziemy w szkole, ale Aro zaprosił ich naucztę by zobaczyli moją odporność. W pewnym momencie myśleli, że chcę zabićkilkuletnią dziewczynkę i ich matkę, ale ja je osłoniłam tarczą.
- Nie ważcie się zabićjakiegoś dziecka i jego matki – powiedziałam groźnym głosem. Widziałam jak Esmewtedy odetchnęła z ulgą. Gdy uczta się skończyła zahipnotyzowałam te osobyktóre zabroniłam zabić. Sprawiłam, że zapomniały o tym co widziały i sądzą, żezgubiły się w zamku. Po prostu wymazałam wspomnienia i na ich miejsce wstawiłamfałszywe informacje. Sądzą, że znalazłam je w jednej z zakazanych części zamkuktóre są częścią prywatną. Uwierzyły mi. Lot minął mi na rozmyślaniach iwytłumaczeniu wszystkim Cullenom(bo nie wszyscy wiedzieli o naszym planie). Kunaszemu zdziwieniu Carlisle i Esme zamiast się wściec bardzo się ucieszyli.Myślałam, że Esme będzie na nas wrzeszczeć, ale ona ucieszyła się najbardziej.Zresztą na początku mieli dużo śmiechu z tego jak się wkurzyłam jak jakaś dziewczynaz personelu podrywała Edwarda, a on próbował ja spławić. Nie udawało mu się.Wszyscy się śmiali z tego jaka jestem zazdrosna. Nie kłóciłam się z nimi boEmmet nie dał by mi wtedy spokoju. Nawet głowa rodziny i Esme się śmiały z tejdziewczyny i tego, że ledwo powstrzymałam się by ją zabić nie z pragnienia, alez czystej nienawiści. Gdy zobaczyłam, że znowu zmierza w naszym kierunku Edwardi ja udawaliśmy, że jej nie widzimy. Gdy była na tyle blisko by nas zobaczyćpocałowałam Edwarda, a on nie zrozumiał na początku a co chodzi i mnieprzytulił. Gdy ta przeklęta lalunia zobaczyła, że mnie przytula i całuje całapoczerwieniała ze złości. Było to widać nawet przez tonę tapety na jej twarzy.Nikt nie wiedział dlaczego się tak zachowała i spojrzeli na nas. Gdy zobaczylico robimy Emmet nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- Niezły pomysł Bello.Całe szczęście, że nic nie jemy z ludzkiego jedzenia bo by ciebie jeszczeotruła z zazdrości. Esme i Carlisle śmiali się z tego w najlepsze. Najbardziejjednak dziewczyny, ale po chwili miny im zżęły gdy inne lalunie zaczęły sięprzystawiać do ich partnerów. Najlepsza była Esme. Złapała Carlisla za rękę takby było widać ich obrączki, ale tamta dziewczyna nic sobie tego nie zrobiła.Gdy poszła w stronę toalet Esme ruszyła za nią i wślizgnęła się razem z Alicedo kabiny dla personelu gdzie siedziały dwie dziewczyny które podrywały właśnieJaspera i Carlisla. Biedaczki tak się ich przestraszyły, że omijały ich facetówszerokim łukiem. Rosalie za to bez skrupułów gdy stewardesa( wybaczcie, ale niewiem jak się to pisze więc mogłam to źle napisać) podeszła wtuliła się w ramieEmmeta i zaczęła mu szeptać do ucha. Zresztą i tak to słyszeliśmy, aledziewczyna się nie zniechęciła i odchrząknęła. Wtedy Emmet powiedział tak by niktz pasażerów nie usłyszał.
- Nie widzisz, żeprzeszkadzasz – wtedy objął Ros w tali i mocno pocałował. Po tych wszystkichakcjach wszystkie chwaliłyśmy Emmeta za jego postawę, a nasi faceci będąnocować przez dwa dni na kanapie. Gdy dałyśmy takie kary z Alice to Esme poszłanaszym przykładem. Met za to był usatysfakcjonowany tym, że każda z nas mówiła,że pozostali mężczyźni z Cullenów również powinni się tak zachować. Jego minajednak zżęła gdy podczas odbierania bagaży jakaś dziewczyna wsunęła mu do płaszczakarteczkę z numerem i numer bagaży.
- Co to jest?- zapytałaRos w samochodzie.
- karteczka z numerembagaży- odpowiedział spokojnie.
- Ciekawe bo to mi wyglądana…- tu wściekle spojrzała na Emmeta i krzyknęła – na numer telefonu.
Emmet spojrzał na niązdziwiony i spojrzał do kieszeni.
-Skąd to się wzięło?-zapytał
- Sam mi powiedz-powiedziała spokojnie Ros. Uspokoiłam ja udoskonalonym darem Jaspera bo on niemógł na nią wpłynąć bo nie był w tym samym pomieszczeniu.


Do domu zajechaliśmy jakgdyby nigdy nic. Było jednak widać jak nam się przyglądano, a raczej próbowano.Gdy ktoś z nich zauważył, że w jednym z samochodów jest jakaś dziewczyna pozoCullenami to od razu odezwał się gwar. Ja od razu wyobraziłam sobie to co sięstanie jak wejdę z Cullenami do szkoły. Właśnie weszliśmy do domu, a Esmenatychmiast się rzuciła by posprzątać.
- Esme nasi kochanichłopcy w nocy mają wolny czas to posprzątają- powiedziała Ros- ty też Emmecie.– Po tych słowach zrobił zbolała minę podszedł do mnie i powiedział.
- Możesz pokazywać innymosobom przeszłość kogoś innego?
- Tak-odpowiedziałam – aco?
- Pokaż Ros jak to było.-poprosił Emmet robiąc minę zbitego psa.
- Dobrze, ale pod jednymwarunkiem.
- Jakim?
- Jeździsz ze mną przezmiesiąc na zakupy. W końcu musi też ktoś odgonić sprzedawców od nas-powiedziałam i posłałam uśmiech Alice i Ros.
- Lepiej nie- powiedziała-ostatnio w jednym ze sklepów jest kilku nowych panów do obsługi bardzoprzystojni co nie Alice?- odparła Ros i spojrzała na Alice. Ta szybko zrozumiałao co chodzi i dodała.- No nawet był jeszcze jeden wolny. Na pewno się tobąBello zaciekawi. To jest pewne na 100%.
- Który to sklep?!-wrzasnął Jasper- Właśnie!!!- poparli go Emmet i Edward.
- Nie ważne- powiedziałami skierowałam się do Emmeta.- Zmieniłam zdanie zanieś moje walizki na górę domojego pokoju na ten czas. Na zakupy nie musisz z nami jechać.
- Jedziemy!!- krzyknęliwszyscy mężczyźni w pokoju włącznie z Carlislem. Esme uśmiechnęła się do nas ipuściła oczko.
- One nas wrobiły-powiedział Jasper z Edwardem.- Czuje jak są z siebie zadowolone- dopowiedziałpo chwili Jas.
- Zrozum ja na zakupyjeździłam zawsze z Feliksem i Demetrim. Ba nawet ja wtedy byłam obładowanatorbami bo nie dawali rady ich sami nosić.- powiedziałam. – Po to jest mipotrzebny Emmet i Edward, a Jasper będzie nosił torby Alice. Natomiast Carlisletorby Ros i Esme.- Ci spojrzeli na nas przerażeni. My tylko się uśmiechnęłyśmyi poszłyśmy do swoich pokoi. Nagle Alice stanęła mi na drodze.
- A ty gdzie?- zapytała.
- Do pokoju.
- Jest teraz gdzieindziej- powiedział i zaprowadziła mnie do drzwi między pokojem Edwarda a jej.Były one naprzeciwko drzwi do pokoju Alice. Jej pokój zajmował całą tamtąstronę domu. To znaczy większość z tego miejsca to garderoba. Otworzyła drzwi iukazał mi się przepiękny pokój*( oczywiście łóżko było inne, a tam gdziestała duża szafa były dwie pary drzwi).Za jednymi z drzwi była garderoba, a zadrugimi łazienka*( na przeciwko tam gdzie było odbicie znajdowałasię kabina prysznicowa). Moją uwagę w sypialni przykuło piękne ogromne łóżko*. Spojrzałam na Alice, a ta się uśmiechnęłai szepnęła mi do ucha tak cicho, że nikt oprócz mnie jej nie usłyszał- Na pewnosię przyda. Pokój ma takie barwy by Edward zbytnio nie narzekał. Nawet niezauważyłam, że jest już ciemno. Włośnie kończyłam rozpakowywać ostatniewalizkę. Przeniosłam też rzeczy z mojej poprzedniej garderoby do tej obecnej.Była ona o połowę większą od garderoby Alice, ale była już prawie zapełniona.Całe szczęście większość z tych rzeczy była już nie modna więc spakowałyśmy jew kartony i zawiozłyśmy na zbiórkę ubrań dla potrzebujących. Esme była wielceuradowana jak zobaczyła, że zamierzam oddać te ubrania.
- Już się bałem, że będzietrzeba powiększyć garderobę- powiedział Carlisle, a chłopacy się roześmiali.
- Nie śmiejcie siętak-powiedziałam- musimy przyśpieszyć zakupy bo mam mało rzeczy.
- Pewnie masz ich tyle ilenasze garderoby razem wzięte- powiedział Emmet i Jasper. Spojrzeli się naEdwarda, ale ten nie odważył się odezwać.
-Co ci jest?- zapytał Emmet.
- Wole nie mieć zakazu wstępu do pokoju
.- Wyjaśnił Edward.
- Brawo Bello- powiedziała Rosalie- nie spodziewałam się, że tak szybko gowychowasz- powiedziała. Emmet za to zaczął się śmiać.- Mi z Emmetem poszłotroszkę dłużej.- Wtedy osiłek przestał się śmiać i strzelił na Rosalie focha. -Emmet-powiedziała z miną niewiniątka- pójdziemy już na górę- to natychmiastzadziałało misiek porwał Ros na ręce i zniknął w ich pokoju. Gdy wszyscy udalisię do swoich pokoi Edward przestał grać na fortepianie i podszedł do mnie.
- Może my też pójdziemy już do siebie-powiedział mi do ucha.
- A czy czasem o czymś nie zapomniałeś-powiedziałam przypominając mu o każe.- Ztego co wiem to chłopacy poszli na polowanie. Wszyscy z wyjątkiem Emmeta iciebie.
- Właśnie-powiedział a jego oczy zabłysły- dlaczego nie możemy wziąć z nichprzykładu.
- Głupi- powiedziałam uwolniłam się z jego uścisku i poszłam na górę. Jużchciałam wejść do pokoju Alice gdy Edward przerzucił mnie przez ramię i poszedłw kierunku swojego pokoju.
- Edwardzie-powiedziałam delikatnie- zanieś mnie do mojego pokoju. - Wypełniłmoją prośbę tak jak go prosiłam. Chciałam zamykać drzwi, ale wszedł szybko dopokoju.- Dziękuje.
- Bella-powiedział zrezygnowany- nie drocz się ze mną.
- No dobra-powiedziałam zrezygnowana- byłam ciekawa ile wytrzymasz-powiedziałam i chciałam coś jeszcze dodać, ale Edward zamknął mi ustapocałunkiem. Nie miałam siły go przerwać, ale po chwili zastanowienia to niechodziło o siłę bo mogłam użyć daru, że będę silniejsza i mogłabym się uwolnić,ale raczej o to, że nie chciałam go przerywać. Zaczęłam odpinać pierwsze guzikijego koszuli. Po chwili odrzuciłam ja w jakimś kierunku. Edward wziął mnie naręce i położył na łóżku nadal całując. Po chwili jego pocałunki przeszły namoją szyję, a następnie na dekolt.  Chwilępo tym moja bluzka już po chwili leżała gdzieś na podłodze. Mimo, że byłociemno doskonale wszystko widziałam, a konkretniej to, że chłopacy wrócili zpolowania. Szybko nałożyłam na nas tarczę by nikt nas nie usłyszał. Po chwiliEdward spojrzał na mnie znacząco. Nie musiał nic mówić zrozumiałam o co muchodzi.
-Nakryłam nas tarczą- powiedziałam, a ten tylko się uśmiechnął i pozbył się ostatnichczęści naszej garderoby.


Nagledo pokoju wpadł Emmet i Jasper.
-Nie widziałaś może…- powiedział Emmet, ale zamurowało go jak zobaczył w jakiejpozycji nas zastał.
-Nie no ten to zawsze wybiera odpowiednie momenty- mruknął Edward pod nosem i zemnie zszedł , a ja okryłam się kołdrą.
-Znaleźliśmy go, a nawet się nie staraliśmy go odnaleźć- powiedział Jasper i jużpo chwili  razem z Emmetem parsknęli śmiechem.Jednak nie zauważyli dwóch lecących w ich stronę poduszek które rzucił Edward itrafiły prosto w ich głowy. Rosalie i Alice zaciekawione tym co się stałoprzyszły, ale gdy zobaczyły mnie i Edwarda zrozumiały wszystko. Złapały swoichchłopaków za uszy i pociągnęły na korytarz. Po chwili drzwi się zamknęły i dałoradę usłyszeć, że dziewczyny zajmują chłopaków by znów nie wparowali mi dopokoju.
-Ci to zawsze mają wyczucie-powiedziałam,- a już szczególnie Emmet.
-To prawda-powiedział Edward i mnie pocałował. Postanowiliśmy dokończyć to conam wczoraj przerwano.

Rozdział 12

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na nn, ale zrozumcie zbliża się koniec roku szkolnego, a nauczyciele nagle się obudzili i mamy przechlapane. W końcu kto z was chciałby pisać 2 prace klasowe tego samego dnia. Ba jeszcze to, że o tej drugiej dowiedzieliśmy się tego samego dnia co ją pisaliśmy. Po prostu szkoda gadać. Wracając do rozdziału trochę krótki, ale dość ważny. Niedługo Bella będzie chodzić do szkoły w Forks jako odnaleziona siostra Alice,ale o tym w następnym rozdziale. Zapraszam na rozdział z perspektywy Alice Cullen.
( Alice)
            Byłam w swoim pokoju z Jasperem i rozmyślałam nad tym jak by to zrobić by nie rozstawać się z Bellą.
- Alice-powiedział Jasper i objął mnie ramieniem. Spojrzał mi w oczy i zapytał – czemu masz taki podły humor?
- Nie mogę wymyślić jak zrobić by nie rozstawać się z Bellą-spojrzałam się na niego i poczułam ciepło, a następne błogi spokój.- Dziękuję.
Nagle do naszego pokoju wpadła Rosalie, a za nią Emmett.
- Wymyśliłam- krzyknęła i się rzuciła na łóżko, ale wylądowała na mnie.
- Ros, złaź ze mnie- powiedziałam. Blondynka posłusznie zemnie zeszła.- Teraz mów.- Nakazałam.
- Belli podobało się w Forks, mogła by z nami wyjechać powiedziała by, że jak wróci Rafał to ona wróci do Volterry. – Zakończyła dumna z siebie.
- Super- wpadła Bella do mojego pokoju i rzuciła się na moją siostrę, potem uścisnęła mnie i Jaspera.
- A ja!?- krzyknął oburzony misiek i mocno przytulił Belle.
- Emmet, mam być zazdrosna? –powiedziała Rosalie zakładając ręce na biodra.- Słucham.
- Ja nie chce ci odbić miśka, ale to on mnie tak mocno trzyma- powiedział Bella podnosząc ręce do góry, zrobiła to tak, że wysunęła się z uścisku Emma.
- Jeszcze ciebie dorwę-powiedział misiek i podszedł do Ros.Przytulił ją i powiedział-moja zazdrośnica.
- Wcale nie jestem zazdrosna, tylko ci przypominałam, że masz już żonę.-powiedział i cmoknęła go w policzek-gdzie jest Bella? -rozejrzałam się i jej nigdzie nie zobaczyłam. Wzruszyłam, ramionami, że nie wiem.
- Poszła do Ara powiedzieć mu o wyjeździe, raczej prosić o pozwolenie na wyjazd.-powiedział Jas, a ja w tym samym czasie dostałam wizję.-Chodźmy spakować Isabelle bo Aro się zgodził na to by opuściła zamek na pewien czas. Pognałam z Rosalie do pokoju Belli i wpadłyśmy do jej garderoby. W samym progu czekało nas wielkie zaskoczenie. Ta garderoba była taka ogromna,normalnie moja i dwie Ros razem wzięte.
- Co się stało-zapytała Bella, która stanęła koło nas.
- Ta garderoba jest wielka-powiedziałyśmy razem z Rosalie.Nagle do pomieszczenia wbiegli wszyscy Cullenowie.
- Jeżeli waszym zdaniem to garderoba jest wielka to to naprawdę musi być niezłych rozmia…-Carlisle nie dokończył bo zobaczył to pomieszczenie. Wszyscy chłopacy pootwierali buzie.
- To nie wszystko-powiedziała Bella i ruszyła w jakimś kierunku, a my za nią.
- Normalnie jak w jakimś ciucholandzie - powiedział Emmett-tylko, że tu są same czarne rzeczy.
- Bo to są ciuchy które nosze w zamku.-powiedziała i zbliżyła się do jednych z dwóch drzwi. Otworzyła je i ujrzeliśmy drugą garderobę, ale tutaj już były kolorowe ubrania. Następnie podeszła do kolejnych drzwi. Widocznie te drzwi prowadziły do tego pomieszczenia co tamte które zostawiła zamknięte w poprzedniej części garderoby.
- Ile tego jeszcze jest- zapytał zrezygnowany Jasper.
- Właśnie, tu można się zgubić-powiedział Emmet, a Carlisle zaczął się śmiać.
- Tylko jeszcze jedno pomieszczenie-odpowiedziała Bella i otworzyła drzwi. Weszła do środka i zapaliła światło, a my ujrzeliśmy pomieszczenie 2razy większe od pokoju Belli, a nim wzdłuż każdej ściany pełno regałów.Najlepsze było w tym to, że tam były poustawiane buty. Kilka szafek było zamkniętych. Bella wzięła pilota, który stał na stoliku po środku pomieszczenia i wpisała jakiś kod. Po chwili wysunęła się jedna z szuflad. Były tam bransoletki. Bella ciągle wpisywała kody, a szafki się otwierały. Otworzyłam jedną z nich i zaczęłam piszczeć.
- Co się stało- wszyscy się zbiegli. Gdy zobaczyli zawartość szuflady zamurowało ich.
- Wow-powiedzieli chłopacy. W szafce były komplety biżuterii, ale nie byle jakie. Były one wysadzane najszlachetniejszymi kamieniami.
- Skąd tyle tego masz?- zapytał Jasper.
- Trochę się tego uzbierało od początku mojego istnienia.-odpowiedziała jakby od niechcenia. Podeszła do jednego z regałów otworzyła go. Tam z kolei były torebki, okulary, paski itp.-ale nie bójcie się. Nie zabieram wszystkiego bo muszę tu wrócić.

Rozdział 11 cz.2


(Bella)
           Minęła już 20, a jeszcze nikt nie przyszedł by powiadomić Salwadorów o wojnie. Właśnie byłam na spacerze w ogrodzie z Alice, Rosalie, Heidi i Jane. Doszłyśmy do fontanny w ciszy. Tu byłyśmy pewne, że nikt nas nie usłyszy, ale jeszcze w razie jakiegoś wypadku nakryłam na nas tarczę.
- Dlaczego jeszcze nie przyszli?-zapytała Rosalie.
- Nie mam pojęcia-odpowiedziałam razem z Al.
- Nie widziałam dokładnej pory.-odpowiedziała Alice.- Myślałyśmy, że to będzie jakoś między 19, a 21.
- No to co przeżywacie-powiedziała Jane.
-Właśnie, przecież jest dopiero20:50.-dokończyła Heidi.
- Powinnaś iść i czekać bo w ciągu około 10 minut przybędzie informator.
- Wole, żeby mnie tam nie było.Musiała bym odstawić scenkę, a na to nie mam ochoty.- naprawdę miałam dość udawania na dziś. Ile można. Nie dość, że te pocałunki, które musiały wyglądać na prawdziwe to teraz jeszcze to, że plan może nie wypalić. Niby te wizje są pewne, ale zawsze może się opóźnić ich czas. Boję się, że coś poszło nie tak i,że jeszcze dłużej będę musiała czekać na ich wyjazd.- Wracajmy, ale siedźmy w osobnej Sali. Powiemy, że chciałyśmy sobie porozmawiać.
- Super, a przy nas nie będziesz musiała grać bo będziemy udawać kulturalne i zostawimy was samych.
- Nie!- krzyknęłam.
- Bądźcie tam. Będziecie udawać,że nie słuchacie, ale w pewnym momencie Alice dostanie wizję i powie, że nie mogę z nim jechać, a poza tym, że należy mi się odpoczynek po tak wielu stoczonych bitwach.
- Czyli tak jak było w wizji.-Zapytała Alice.
- Tak- odpowiedziałam, następnie usłyszałam w myślach „ gdzie ona jest?” były to myśli Rafała.- Chodźmy, Rafał mnie szuka.
Pobiegłyśmy szybko, to znaczy tak szybko jak nam na to struj i buty pozwalały. Alice i Rosalie podtrzymywały mi suknię. Byłyśmy już przy Salonie.. Wpadłyśmy do niego by zdążyć przed Rafałem.Rozsiadłyśmy się po krzesłach i fotelach. Zaczęłyśmy rozmawiać o modzie i co widziałyśmy w centrum handlowym. Wszyscy wiedzieli, że nasze towarzystwo rzadko kiedy na inne tematy. 
Nagle drzwi się otworzyły.
- Tu jesteś- powiedział Rafał.-Wszędzie cię szukałem.
- Stało się coś? - zapytałam zadawanym niepokojem.
- Widzisz, wy nie byliście naszymi jedynymi wrogami.
- Wiem, że macie tyle samo wrogów co my- powiedziałam już zniecierpliwiona.- Skarbie powiedz mi, co się stało?-rany normalnie ledwo to „skarbie” przeszło mi przez gardło, a to tylko jedno słowo.
- Muszę wyjechać z wszystkimi Salwadorami na tą wojnę- powiedział patrząc mi w oczy.
- Jadę z tobą! – powiedziałam, a wręcz krzyknęłam. – Nie puszczę ciebie samego.
- Nie będę sam, a zresztą jedzie z nami wampir, który potrafi przywracać i zabierać życie. Nie pamiętam jak się nazywa. Nic się nie stanie.
- Ja już coś powiedziałam-odparłam jak małe dziecko. Rafał tylko się zaśmiał, ale gdy zobaczył, że ja nie żartuję tak jak było powiedziane Alice się wtrąciła.
- Bello, spokojnie- powiedziała obejmując mnie ramieniem. Jak tyle razem z wami nie przegrali tylko ciągle były„remisy” to teraz też nic im nie będzie.
- Może masz rację- powiedziałam do Alice – tylko na siebie uważaj- zwróciłam się do Rafała, następnie go pocałowałam i mocno przytuliłam.- Jeszcze jedno.- zakomunikowałam.
- Co takiego- zapytał podnosząc mi podbródek bym spojrzała mu w oczy.
- Nie podrywaj żadnych wampirzyc bo poznasz wtedy mój gniew- zagroziłam surowym tonem.
- Żadna się przy tobie nierówna-powiedział, ale gdy zobaczył moją minę przewrócił oczami i powiedział- przyrzekam,że nawet nie spojrzę na inną wampirzycę.
- Tak już lepiej- powiedziałam –idź bo na ciebie czekają pa.
Było już grubo po 2 w nocy. Przebrałam się w zestaw
Teleportowałam się do komnaty Edwarda.
- Co ty tutaj robisz? – zapytał Edward.Podniósł się i usiadł na kantu łóżka- co jest noc poślubna nie wypaliła?
- Wyobraź sobie, że masz rację.-powiedziałam z uśmiechem.- Zawsze można też sprawić, że będzie jeszcze lepsza.
- Co to znaczy?- zapytał unosząc brew do góry.
- Że nie spędzę jej z mężem z którym jestem pod przymusem, lecz z kimś kogo naprawdę kocham.- powiedziałam to i usiadłam mu na kolanach. Edward objął mnie rękoma w pasie po czym zapytał.
- Kim jest ten twój kochaś? - zapytał z powagą, ale ja wiedziałam, że chce się trochę podroczyć. – Mam być zazdrosny?
- Nie trzeba – powiedziałam po czym się zastanowiłam – chyba, że chcesz być zazdrosny o takiego jednego miedzianowłosego boga.
- Już nie żyje – powiedział Edward,a ja nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Cie..kawe jak po..po..pełnisz …samo..buj..stwo-powiedziałam między salwami śmiechu.
Nie mogłam przestać się chichrać,po kilku sekundach Ed dołączył do mnie. Po około 10 minutach się uspokoiliśmy. Złożyłamna ustach Edwarda czuły pocałunek. Ten nie pozostał m dłużny i go oddał.Całowaliśmy się jak zawsze, ale to było takie wrażenie jakby to był naszpierwszy pocałunek. Może to dlatego bo łamiemy wszelkie zasady, ale nie jedenwampir zdradził swoją połówkę. Szczególnie jeśli ktoś mieszka w Volterze, a ja przecieżtu jestem od urodzenia. Edward przeniósł swoje pocałunki na moja szyję, a ja wplątałammu swoje zgrabne palce w jego czuprynę. Nadal nie mogłam uwierzyć, że wśród takwielu wampirzyc „mdlejących” na jego widok on wybrał akurat mnie. Ponownepocałowałam Eda w usta. Teraz nasze pocałunki nie były już czułe tylko wyrażałynasze pożądanie tej drugiej osoby. Byłamjuż tylko w spodniach i cieniutkiej bluzeczce. Zaczęłam odpinać koszulę Edwardanie przestając go przy tym całować. Gdy odpięłam ostatni guzik rzuciłam jągdzieś w bok. Edward nie został mi dłużny i po chwili byłam już bez koszulki ispodni, a konkretniej byłam tylko w samej bieliźnie.. Położyliśmy się na wielkim łóżko i całą noc zajmowaliśmy się nacieszeniem się sobą (XD)