poniedziałek, 8 września 2014

Epilog

-Bella-

Od momentu kiedy poznałam Edwarda minęło już 5 lat. Nie zaprzeczam, że były one najcudowniejsze w całej mojej egzystencji. Borykaliśmy się wtedy z wieloma problemami. Do Volterry wracam czasem razem z moim ukochanym i jego rodziną. Aro się z tym pogodził i nie robi mi już z tego powodu wyrzutów. Kilka pierwszych lat było naprawdę napiętych, doszło nawet do częściowego buntu, ale udało się rozwiązać wszystkie sprawy pokojowo.
Problemy z wilkołakami i Jacobem Blackiem rozwiązały się same. Kilka tygodni po pierwszym spotkaniu ze sforą  Jasper i Alice mieli wypadek, z którego nikt nie powinien przeżyć. Nikt nie wie jak to się stało biorąc pod uwagę, to że jako wampiry są świetnymi kierowcami. Mamy co do tego podejrzenia bo za każdym razem gdy o to pytaliśmy nagle robili wszystko bym wraz z Edwardem nie mogli odczytać ich myśli. W sumie dobrze bo nie wiem czy bym nie ucierpiała psychicznie gdybym tamto ujżała. Użyłam kilku swoich darów i sfałszowałam dokumenty oraz zeznania, przez co wszyscy sądzili, że zginęli. Nasza rodzina krótko po tym załatwiła sobie nowe dokumenty i zaczęliśmy życie w Północnej Norwegi w pobliżu Harstad. Było tam bardzo pochmurnie, a poza tym postanowiliśmy zapisać się wyjątkowo na studia w pobliskiej uczelni. Alice wybrała projektowanie, Rosalie mechanikę, Emmet i Jasper na prawnicze. Ja i Edward zrezygnowaliśmy z otwartego trybu życia i zaszyliśmy się w przytulnym średniej wielkości domu oddalonego od głównej rezydencji o kilka kilometrów. Cóż jak to często nabija się z nas Emmet po ślubie jeszcze nie mamy siebie dość. Tak dobrze zrozumieliście po ślubie. Edward oświadczył mi się po dwóch latach związku. Alice miała wielkie wyzwanie w związku ze ślubem bo miała tylko dwa tygodnie na jego zorganizowanie. Zdarzyło się to tylko dlatego, że zaraz po oświadczynach chcieliśmy z Edwardem pobrać się natychmiast, tak jak stoimy. Niestety ten mały chochlik miał wizję dotyczącą naszych planów. Krótko mówiąc była strasznie wściekła, że chcieliśmy jej odebrać możliwość zorganizowania naszego wesela. Na nic zdały się nasze słowa i dopiero Jasperowi jako tako udało się ją uspokoić choć i to nie było zbyt łatwe.
- O czym myślisz? - wzdrygnęłam się zaskoczona na nagłą obecność Edwarda przy mnie. Znajdowaliśmy się na prywatnej wyspie Esme, mimo że od naszego ślubu minęły już trzy lata reszta nadal się na nas skarży. Twierdzą nawet, że jesteśmy gorsi od Emmeta i Rosalie. Spędzamy właśnie już któryś z kolei miesiąc miodowy. Siedzieliśmy oboje na białej skórzanej kanapie w głównym salonie. Otaczał mnie charakterystyczny zapach oceanu i tropikalne mieszaniny zapachów z pobliskiego lasu. Spojrzałam za okno i ku własnemu zdziwieniu ujrzałam, że słońce chyli się ku zachodowi. Nawet nie zorientowałam się, że siedzę tak od kilku godzin.
- Skąd to pytanie - miedzianowłosy spojrzał na mnie i przeciągnął na swoje kolana.
- Wróciłem z polowania już godzinę temu, a ty nawet tego nie zauważyłaś.
- Wybacz, zebrało mi się na wspominki.
- Mam nadzieję, że dobre.
- Zdecydowanie, wspomnienia związane z twoją rodziną są najlepszymi w mojej egzystencji.- Pochyliłam się nad nim i pocałowałam delikatnie w usta. Pocałunek ten przekazywał więcej niż nie jedno słowo. Edward wstał i zaczął kierować się ze mną w stronę wyjścia na taras, który znajdował się bezpośrednio na plaży.- Co robisz?
Pisnęłam gdy zerwał ze mnie letnią zwiewną sukienkę i sam w ubraniach w skoczył ze mną do wody.
- Chcę popływać ze swoją piękną żoną- powiedział lecz zamiast pozwolić mi się oddalić przyciągnął mnie do siebie tak, że nie było między nami nawet najmniejszej odległości. Jak łatwo można się domyślić nie popływaliśmy w cale, tylko później zmoczyliśmy wodą spływającą z naszych ciał całe łóżko.
Jedno jest pewne niczego nie żałuję i mam zamiar odwołać nasz lot powrotny do domu. Zbyt dobrze się tu bawię w raz z Edwardem i co najważniejsze... nie ma tu Emmeta, który wpada do sypialni w najmniej odpowiednim momencie.


Koniec

czwartek, 25 października 2012

Rozdział 19


(Alice)
Widziałam jak Bella była zdruzgotana przez to spotkanie z wilkami.
- Bello?- zapytałam - Co powiesz na zakupy?
- Super- powiedziała z entuzjazmem,- ale może jutro bo trzeba przekonać chłopaków.
- Spoko-powiedziałam i pobiegłam do mojego pokoju. Jasper leżał na łóżku i czytał jakąś książkę. Wskoczyłam na niego, a ten odłożył książkę i mnie przytulił. Dałam mu całusa w usta i słodziutkim głosem zapytałam.
- Skarbie?
- Hmm-odpowiedział składając pocałunki na mojej szyi.
- Tak sobie myślałam, że fajnie by było gdyby Bella zapomniała o tej całej aferze z Black'iem.
- No jej uczucia sprawiają, że i ja staje się przybity.- Stwierdził gdy oderwał się od mojej szyi.- Bym ci pomógł, ale nie wiem co wymyślić.
- Ale ja już wymyśliłam- powiedziałam , a Jasper się uśmiechnął.
- W takim razie na pewno ci pomogę-zaoferował się, i zobaczyłam jego cudowny uśmiech.
- Super więc jutro zrywamy się z lekcji i jedziemy na zakupy.- Jasper już chciał coś dodać, ale mu przeszkodziłam- Przecież wiesz jak Bells kocha zakupy,to jej na pewno poprawi humor.
- Zgoda- powiedział i przyciągnął mnie do siebie, a ja zachichotałam.

(Bella)
Siedziałam zszokowana na moim łóżko i nie mogłam uwierzyć w to co się stało.Jak te dziecko, bo w porównaniu do mojego wieku to na pewno nie jestem jego rówieśniczką.
            Usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Nie odwróciłam się nawet w tym kierunku bo wiedziałam, że to Edward. Po chwili usiadł za mną na łóżku i mnie objął. Zaczął mi szeptać uspokajające słówka do ucha. Nie wiem dlaczego, ale to zawsze działa,w przeciwieństwie do daru Jaspera, który nie zawsze jest w stanie mnie kontrolować.
Odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam się w niego. Poczułam jak objął mnie i głaskał po plecach.
- Nie pozwolę by ten kundel się do ciebie zbliżył.-powiedział, a ja podniosłam na niego wzrok i pocałowałam go delikatnie w usta. Pogłębił ten pocałunek tak, że trwał on kilka minut.Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam.- Co?- zapytał zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.
- Zawsze potrafisz odwrócić od czegoś moją uwagę. Jesteś jedynym któremu się to udaje.-powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu i pocałowałam go w zagłębieniu w szyi. Poczułam jak się uśmiecha i przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem.Pocałował mnie, ale przerwało nam pukanie do drzwi. „Ciekawe czy chcą iść na polowanie”odczytałam z myśli Emmeta. Już chciał naciskać klamkę gdy się odezwałam.
- Nie, byliśmy przed szkołą-powiedziałam, usłyszałam jeszcze ciche „OK.” i jego myśli „bawcie się dobrze bo macie chatę wolną”.
- Idiota- skomentował jego myśli Edward, ale zaraz potem wrócił do całowania mojej szyi. Objęłam Edwarda rękami wokół szyi i jeszcze mocniej wtuliłam się w niego. Miedzianowłosy odszukał moje usta i złożył na nich namiętny pocałunek, który jeszcze bardziej pogłębiłam. W takich momentach cieszyłam się, że nie muszę oddychać. Edward położył mnie na łóżko,  a ja zdjęłam jego koszule i rzuciłam ją gdzieś w kąt, po chwili moja sukienka podzieliła jej los tylko, że Edward trochę przesadził i się podarła.
- Alice cię zabije- powiedziałam do Edwarda gdy ten zorientował się co zrobił.
- I tak jutro chce cię wyciągnąć na zakupy więc i tak będę robił za tragarza.- powiedział to, a ja znowu zaczęłam chichotać. Objęłam go ręką wokół szyi i przyciągnęłam do siebie. Usłyszałam jeszcze tylko jak Edward między pocałunkami mamrocze- To mi się podoba.
Znów zachichotałam, tylko tym razem Edward się zirytował i jeszcze zachłanniej wbił się w moje wargi. Oddawałam każdy jego pocałunek z ogromną pasją.



Była 11 wieczorem, a może w nocy.Wszystko jedno. Leżałam przytulona do miedzianowłosego boga, który jest mój i tylko to się liczy.
Edward spojrzał na mnie i też się uśmiechnął, po czym pocałował mnie we włosy.- Wyspałaś się?-zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
- Jeśli chcesz to mogę zasnąć. Mój dar mi na to pozwala-dopowiedziałam widząc jego zdziwioną minę. Po czym odwróciłam się do niego plecami i ułożyłam sobie wygodnie poduszkę. Słyszałam jeszcze jak Edward chichotał. Widać myślał, że chce go nabrać. Na początku tak było, ale po chwili zdecydowałam w ramach kary naprawdę usnąć co udało mi się po nie całych 5 minutach.
(Edward)
Odwróciła się plecami do mnie i ułożyła wygodnie poduszkę pod głową. Zacząłem chichotać i po około 5 minutach jak nie reagowała postanowiłem ją udobruchać. Objąłem ją od tyłu i pocałowałem za uchem. Nie zareagowała. Po chwili dopiero ruszyła ręką tak by było jej wygodnie.
- Bello- powiedziałem skruszonym głosem -nie gniewaj się. Proszę!
Ta nadal nie reagowała. Spojrzałem na jej twarz.
-Skarbie-potem sobie zdałem z czegoś sprawę- no nie wieżę ty śpisz?!- krzyknąłem, a Bells zerwała się jak oparzona.
- Przestraszyłeś mnie-powiedziała z wyrzutem- a miałam taki fajny sen.
- Ty spałaś?-zapytałem zdziwiony.- Jaki sen?-dodałem po chwili namysłu.
- Przecież mogę mieć każdy dar jaki istnieje, a nawet je udoskonalać więc to możliwe, a co do snu to byliśmy razem na polanie.
- Iii? – chciałem ją zachęcić dociągu dalszego- co dalej?
- Nie wiem bo mnie obudziłeś-westchnąłem tylko, a Bella mnie pocałowała.
- A to za co?- spytałem z łobuzerskim uśmiechem.
- Żebyś się nie smucił-odpowiedziała i cmoknęła mnie w nos. Ja się tylko uśmiechnąłem.

(Bella)
            Uśmiechnął się jakoś podejrzanie, a że nie chciałam mu grzebać w głowie to zadałam mu pytanie.
- Co ty kombinujesz?-nie usłyszałam odpowiedzi za to Edward tak nas przekręcił, że był nade mną Zaczął całować moją szyję, a ja odchyliłam trochę głowę by miał do niej lepszy dostęp. Jedną rękę trzymałam na jego plecach, zaś drugą wplątałam w jego bujną miedzianą czuprynę. Mimo, że w tym momencie nie widziałam jego twarzy stawiam wszystko, że się uśmiecha.

(Następnego dnia)
            Niechętnie oderwałam się od Edwarda i podtrzymując kołdrę tak bym była zakryta spojrzałam na zegarek.
- Skarbie nie musisz się zakrywać-powiedział, a potem z łobuzerskim uśmiechem dodał- wczoraj się wystarczająco napatrzyłem.
- Wiem, że nie raz widziałeś mnie nago- powiedziałam i przekręciłam oczami-ale znasz Emmeta, a przezorny zawsze ubezpieczony.- Nie zdążyłam dokończyć bo do pokoju wpadł Emmet w samych spodniach.
- Cholera, a miałem taką nadzieję, że wam przeszkodzę. Nawet wziąłem telefon by pstryknąć wam zdjęcie gdybyście kiedyś coś przeskrobali. Wtedy miałbym na was haka.- Po niecałej sekundzie wyciągnął telefon i pstryknął parę zdjęć.- Ale przykryci tylko prześcieradłem,w jednym łóżko to tez może być niezłe zdjęcie do szantażu.
Nagle za Emmetem pojawiła się Ros.Wyrwała Miśkowi telefon i skasowała zdjęcia.
- Ejj -powiedział urażony misiek. Ros cmoknęła go w usta i stali tak całując się u mnie w pokoju dobrą minute.
- Ekhm -odchrząknął Edward- macie swoją sypialnie.
Emmet oderwał się od Ros.
- A jeśli ja się nie mylę to ty też masz swoją-powiedział Emmet z wyższością.
- Tak, ale można powiedzieć, że ma 2 pokoje. Jeden osobny i jeden wspólny.-powiedziałam.
- Tak samo jak ty i Jasper wywijacie się spacerem po lesie, albo polowaniem, by odpocząć od dziewczyn, a ja mam trochę kultury osobistej i odpoczywam sobie wtedy w moim pokoju.-powiedział dobitnie Edward. Emmeta zatkało.
- A teraz wyjdziecie?-zapytałam, a Ros się ocknęła z własnych myśli.
- Ah, tak jasne!-odparła i wyciągnęła  Emmeta z pokoju.

Było już  po 6:10. Edward chciał mnie do siebie przyciągnąć, ale ja wstałam i poszłam do garderoby. Gdy zobaczyłam jego minę zachichotałam.
Po dziesięciu minutach wybrałam taki komplet* . Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, po czym je wysuszyłam zrobiłam sobie  makijaż* i ułożyłam taką fryzurę*.Gdy byłam już zadowolona efektem zeszłam szybko na duł. Okazało się, że zeszłam równo z Ros.
- Nareszcie- powiedzieli chłopacy-jeszcze Bella.
- Już możemy jechać.- powiedziałam gdy wyszłam zza Rosalie.
- Bello ślicznie wyglądasz-powiedziały dziewczyny razem z Esme, która siedziała nad jakimiś papierami.



Rozdział 18


(Edward)
 Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Ten dupek co się do nas przypałętał na pewno nie chciał iść naszymi zasadami. Do tego te jego myśli. One wręcz krzyczały na temat Belli. Właśnie siedzieliśmy w salonie. Bella siedziała mi na kolanach, a po moich oby dwóch stronach usadowili się chłopacy. Wiedzieliśmy, że jeśli będzie coś chciał jej zrobić to już potrafi się obronić bo jest silna, ale jednak on ma świadomość jej daru, a mimo to jest taki pewny siebie.
-Edward!- pomyślał Jasper.- On jest zestresowany chyba zaczął coś kombinować. Czuje, że coś jest nie tak.-Skąd się znacie?- zapytałem. Było widać, że zbiłem go tym pytaniem z tropu.
- Bella wam nie mówiła?- zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Powiedziała tylko, że to stare dzieje.- Wtedy Bella również się wtrąciła.
- Bo to prawda. Było minęło.
- Tak, ale jednak nie powiedziałaś swojemu chłopakowi, że nie jest jedynym którego miałaś.
- Po pierwsze mam po drugie wie, że jestem wdową, a po trzecie..
- Co?! Ty jesteś wdową?!- przerwał jej Lucas.
- No, a ty to niby co nie lepszy. On zginął w walce, a ty mnie to chciałeś zabić by zająć moje miejsce w Volterze. Ojciec zawsze mi truł głowę, że nie powinnam utrzymywać z tobą żadnych kontaktów i miał racje.- Powiedziała Bella, a ja już napiąłem mięśnie by w razie czego ją złapać. Bella przekazała mi w myślach, że wychodzi, więc poszedłem za nią bo nie miała zostawać sama nawet na kilka minut. Biegliśmy wzdłuż granicy z rezerwatem. Zapomnieliśmy uprzedzić Belle gdzie ona przebiega. Mało brakowała, a by ją przekroczyła lecz w porę ją złapałem.
- Co jest?- zapytała mnie.
- Granica- tylko tyle zdążyłem powiedzieć bo usłyszałem warknięcie.Odwróciliśmy się w tamtą stronę i zobaczyliśmy 5 wilków. Po chwili wybiegli i wrócili już w ludzkich postaciach.
- Nowa pijawka. Dobrze, że ją zatrzymałeś bo było by już po niej.
- Nie bądź taki pewny siebie kundlu- powiedziała Bella,a Jared zaczął się trząść. Po chwili stał przed Bellą w postaci wilka.
- Nie bronisz przyjaciółeczki- zapytał z drwiną Paul.
- Nie muszę. Sama sobie o wiele lepiej poradzi- powiedziałem ze znudzeniem. A Bella jak na znak uśmiechnęła się do mnie. Wtedy zauważyłem jak jeden z nich patrzy na Bells. W jego myślach zauważyłam, że to nie jest wpojenie, ale zwykłe uczucie. Zauroczenie. Zacząłem na niego warczeć. Wtedy reszta zauważyła zachowanie nie jakiego Jacoba. Ja osłoniłem brunetkę własnym ciałem, a ta widać była w szoku gdy zorientowała się co się stało.
(Bella)
Zauważyłam co się dzieje z nie jakim Jacobem. Wtedy zorientowałam się. Wiedziałam po myślach reszty, że to nie jest wpojenie. Na całe szczęście, ale ten dupek się we mnie zauroczył. Edward mnie osłonił, a ja nie zastanawiając się złapałam go za rękę.
- Trzymajcie go z dala o de mnie bo będzie spalony piesek. - By im udowodnić o czym mówię wytworzyłam przed nami wilka z ognia. Był on mniej więcej takiej wielkości jak największy z basiorów.
- Nie będziesz miała z nim problemów- powiedzieli wszyscy chórem z wyjątkiem tego chłopaka. Rany to jeszcze dziecko wygląda na 18 lat, lecz wyczytałam z jego przeszłości, że ma dopiero 16 lat.
- Chodźmy- powiedział Edward i trzymając się za ręce pobiegliśmy w stronę domu.
- Emmet- krzyknął Edward. Ten po chwili zmaterializował się koło nas.
- Byli Volturi i zabrali Lucasa. Esme i Carlisle już wiedzą bo im wszystko wytłumaczyliśmy.
- To dobrze- powiedziałam, a Edward przytaknął.
- Jest pewna sprawa-zaczął miedzianowłosy- jak zobaczysz młodego Blacka kręcącego się koło Belli to go atakujesz, a pozostali dają ostrzeżenia.
- Spoko nareszcie coś się dzieje-powiedział, a po chwili się zamyślił.- A co z paktem.
- Zauroczył się w Belli. Po zostali mają go pilnować,ale ten już się nie podda. Myśli, że to wpojenie, ale po myślach pozostałych zauważyłem, że to zwykłe zauroczenie. On się nie podda.

Rozdział 17

Rano zeszliśmy chwilę po Alice i Jasperze. Miałam świetny humor, kto wie może spowodowany wczorajszą nocą (xD). Jednak gdy weszłam do salonu uśmiech zniknął z mojej twarzy. Ten dureń siedział i Rozmawiał z Carlislem i Esme. Gdy mnie zobaczył głupkowato się uśmiechnął. Edward pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi na dwór. Poszliśmy na naszą polanę do gry w bejsbol(nie wiem jak się pisze więc jak jest źle to sory).
- O co chodzi?- zapytała Ros i Al razem jakby się zmówiły.
- Już kiedyś się spotkaliśmy- powiedziałam i przeszedł mną dreszcz.
- Ale to chyba nie powód, że posyłasz mu spojrzenia na które Emmet sra w gacie.
- Ej- przypomniał o sobie oburzony Emmet.
- To długa historia-próbowałam to odwlec.
- Mamy czas- powiedział Jasper.- Usiadłam wygodnie na kamieniu, a koło mnie usiadł Edward i objął ramieniem.
- Lucas dołączył do straży kilka lat przed moim urodzeniem. Zawsze gdy miałam jakiś problem jako dziecko to mi pomagał. Gdy miałam wygląd szesnastolatki nasze relacje zmieniły się. Zostaliśmy parą co nie podobało się mojemu ojcu. Miał co do niego złe przeczucia. I miał rację. Byliśmy ze sobą 5 lat. Dzień przed moimi urodzinami przyszedł do mnie do komnaty. Był moim pierwszym chłopakiem, ale nie byłam gotowa by się z nim kochać. Zawsze mówił, że rozumie, ale tym razem nie wytrzymał gdy mu odmówiłam. Chciał się do mnie dobrać, ale potraktowałam go bólem. Dopiero co nauczyłam się go opanować i zabierał mi on wiele sił. Okazało się, że zrobiłam to za słabo i zanim zdążyłam uciec złapał mnie i wyskoczył przez okno. Zaciągnął mnie do lasu, a tam zaczął bić i atakować. Nie uwzględnił, że nie jestem pełnym wampirem, ani, że byłam prawie dzieckiem bo naprawdę miałam dopiero 13 lat. Gdy już mało co się nie wykrwawiłam bo jako pół wampirzyca nie byłam taka twarda i miałam własną krew więc mogłam z tego powodu umrzeć, ale mu to nie wystarczyło chciał mnie rozczłonkować. Na całe szczęście Demetri i Feliks go odciągnęli ode mnie, a Aleks odebrał mi zmysł czucia bym nie czuła tego bólu. Wtedy na miejsce przybiegła Jane i Kajus. Ten zatkał usta dłonią bo moja krew była dla niego zbyt kusząca. Jane mnie ugryzła i wtedy zaczęłam przechodzić przemianę.  Nie czułam bólu bo Aleks nadal przy mnie czuwał bym nie cierpiała. Po 36 godzinach się ocknęłam w mojej sypialni. Po tym zajściu Aro i moi wujkowie postanowili ją przenieść do części zamku gdzie lepiej bym nie mogla być strzeżona. Gdyby ktoś chciał się dostać do mojej komnaty musiał by dostać się do ogrodu, ale przy murach jak zawsze są strażnicy więc nawet mysz się nie dostanie, a jeśli jakiś nowy członek Volturi to by musiał przejść koło komnat, Heidi, Demetriego, Feliksa, Aleksa, Jane. Potem jest kilka wolnych komnat gdzie mieszkał Carlisle i wy gdy byliście u nas. Okazało się jednak, że ten ma zdolność teleportacji i uciekł chłopakom. Szukali go przez ponad sto lat, ale po nim nie było żadnego śladu więc stwierdzono, że pewnie ktoś go zabił. Gdy go tu zobaczyłam miałam ochotę jak najszybciej uciec, ale nie chciałam mu pokazać, że się go boję.
- Ale dlaczego nie wierzysz w to że chce zmienić dietę.- zapytała Rosalie przez zaciśnięte zęby.
- On nigdy nie korzystał z "obiadu" w głównej sali tylko chodził do miasta, a tam znęcał się nad ofiarami. Wiele razy mnie namawiał bym poszła frajda słyszeć te błaganie i krzyki ludzi. Że to najlepsza zabawa jaka może być. 
- On musi być jakimś bezlitosnym sadystą.- Powiedział Edward i zacisnął mocniej ręce, a ponieważ mnie obejmował syknęłam z bólu.
- Przepraszam skarbie- powiedział i zelżał uścisk, a ja się w niego wtuliłam.
- Takie wampiry się nie zmieniają. Kilka razy przyłapałam go jak wspominał to jak zabijał ludzi i zawsze pojawiał mu się uśmiech na ustach.- Powiedział Ed.
- Taaaa, jego emocje mówią wtedy, że jest prze szczęśliwy.
- Dlaczego nie może wiedzieć o naszych darach?- Zapytała Alice.
- Gdy się używa przy nim daru, a on o nim wie może nim zawładnąć. Wtedy się teleportował bo w pobliżu był wampir którego znał i sprawił, że tamten wampir nawet nie wiedział, iż kogoś teleportował. Dlatego nie może o nich wiedzieć.
- A twój dar- zapytał Emmet dość poważnie co nie było do niego podobne.
- Ja mam tarczę mentalną. Moimi darami nie może się posługiwać.
- Wracajmy- powiedział Edward.

Rozdział 16

Wręcz mnie wmurowało, przede mną stał Lucas.
 Był to mój pierwszy chłopak. Zerwaliśmy bo chciał mnie zabić, co by mu się udało gdyby nie Feliks i Demetri. Ma on 520 lat, kiedyś był w straży u mojego ojca. Akurat w tym okresie co ja się urodziłam. Gdy miałam wygląd dorosłej osoby, a w rzeczywistości miałam dopiero 13 lat zaczęliśmy się spotykać, ale o tym później. Jak każdy wampir bladą cerę, jest bardzo przystojny, ale nie tak jak Edward. Zawsze układa sobie włosy to jest jego dziwactwo, bo jeśli się mu poczochra włosy wpada w szał. Jest umięśniony i bardzo silny, kto wie czy nawet od Emmeta, chociaż nie wygląda. Ma 1.80m wzrostu, czarne włosy i krwisto czerwone oczy. Zawsze uwielbiał mordować ludzi, a najbardziej ich krzyki i prośby o litość. Zawsze był bezduszny.
- Co ty tu robisz?- spytałam go nie spuszczając z niego wzroku.
- Chciałem poprosić Cullenów by pomogli mi przy zmianie diety.
Powiedział z głupkowatym uśmieszkiem.- I nie wiedziałem, że ty z nimi mieszkasz.
- Niech ci będzie, ale ja głupia nie jestem by uwierzyć, że chcesz się zmienić.- powiedziałam i ruszyłam w stronę Alice i Ros, które siedziały na kanapie i posyłały mi pytające spojrzenia.
- Później -szepnęłam im na ucho, a te zgodnie pokiwały głowami.
- Wracając do rozmowy- odezwał się Lucas- macie jakieś dary?-zapytał ciekawy, a ja szybko pokiwałam rodzinie głową by skłamali.
- Nie - powiedział Carlisle.
- To czemu ojciec Bells się was tak boi?- zapytał z chytrym uśmieszkiem spoglądając na mnie kątem oka.
- Jeśli myślisz, że nie widzę tego spojrzenia to się grubo mylisz- wycedziłam przez zęby.
- Volturi się nas nie boją tylko obawiają się tym, że coraz więcej wampirów przechodzi na naszą dietę.- odpowiedział zdecydowanym głosem Jasper.
- Nic dziwnego skoro następczyni tronu też jest wegetarianką.- powiedział udając zamyślenie.
- Phy- prychnęłam i zajęłam się oglądaniem paznokci. Dając mu w ten sposób do zrozumienia, że mu się nie uda.
- Przez jakiś czas będziesz mieszkał w pokoju gościnnym, a później jak będziesz panował nad samokontrolą będziesz mógł odejść.
- Świetnie- powiedział i uśmiechnął się do mnie tryumfalnie.
- Alice zaprowadzisz naszego gościa do jego pokoju?- zapytał Carlisle.
- Uważaj- szepnęłam jej na ucho, a ta wstała i zaprowadziła was na górę.
- Później wam wytłumaczę- powiedziałam do nich, a Edward przeczytał w myślach Jasa, że nie najlepiej ze mną . Usiadł na miejsce Al, a ja się w niego wtuliłam.

Wszyscy poszli już do siebie, a ja nadal siedziałam w salonie i próbowałam przedostać się do jego myśli, ale skutecznie mnie blokował. Edward podszedł do miejsca gdzie siedziałam i uklęknął przede mną.
- Idziemy?- powiedział łapiąc mnie za ręce.
- Tak -wstałam i poszłam z moim ukochanym na górę do naszego pokoju, a raczej mojego bo Ed ma swój, ale i tak z niego nie korzysta.

Rozdział 15 cz.2

Byliśmy już w domu. Emmet jeszcze nie odważył się do mnie zbliżyć bo odganiałam go morderczym spojrzeniem, a wiedział wtedy, że użyje jakiegoś bolesnego daru.
- Emmet bądź mężczyzną i nie uciekaj przed taką drobniutką dziewczynką- powiedział Edward powstrzymując ostatnimi siłami śmiech.
- Och- podeszłam do niego i pocałowałam-dzięki skarbie.
 Zdjęłam tarczę i przekazałam mu"idziemy na polanę". Ten tylko pokiwał głową na znak zgody i pobiegł ze mną w wampirzym tempie w wyznaczonym kierunku.
- Nareszcie sami - powiedział i mnie objął - Emmet się ciebie naprawdę przestraszył.
- Jestem Volturi więc umiem sprawić że wampir się skuli samym wzrokiem.
- Ta, ale Jasper też jak zobaczył ten twój mord w oczach skierowany na Emmeta to był pod wrażeniem, że on tak działa.
- Wiesz wyglądam na bezbronną dziewczynkę, ale w rzeczywistość jest okrutna.- po chwili dodałam- wiele wampirów podchodziło na bitwach do mnie żartobliwie, a gdy inni widzieli jak szybko pokonałam jakiegoś wampira, to uciekali przede mną. Wtedy nie miałam wyjścia i używałam tylko darów.
- Naprawdę działem jak walczysz- wyglądał jakby się zamyślił po czym dodał- może w miarach części kary będziecie walczyć przy całej rodzinie. Ktoś powinien mu pokazać, że dziewczyny nie są gorsze od niego.
- Yhym.
- Coś cię martwi- raczej stwierdził niż zapytał.
- Zastanawiam sobie czym sobie na ciebie zasłużyłam.
- Taka już jest wampirza miłość- po chwili kontynuował- niby czemu Rosalie zwróciła uwagę na Emmeta, a Jasper na Alice.
- Jak to Jas na Al?
- Ciągle marudzi, że robi za manekina, i że ona tymi zakupami wykończy go kiedyś.
- Mimo to nadal ją tak samo kocha.
- Może nawet bardziej- spojrzał mi w oczy- ja nie byłem na tyle silny by ze sobą walczyć i piłem ludzką krew, a ty mimo nacisku całej Volterry jej nie piłaś. Zrezygnowałaś nawet z używania niektórych zdolności bo wtedy byłaś po nich bardzo zmęczona, ale mimo to nie zmieniłaś diety.
W wdzięczności pocałowałam go w usta.
- A to za co?
- Podziękowania za to co powiedziałeś.- tym razem to on mnie pocałował. Całowaliśmy się tak parę minut, a może nawet godzin. Nie ma co poszliśmy na całość. Leżałam z Edwardem na środku polanki przytuleni do siebie.
- Kompletni z nas wariaci- powiedziałam i w wampirzym tempie się ubrałam, Edward poszedł w moje ślady.
- Przeszukaj myśli Alice lub Jaspera. To są dopiero wariaci, najdziwniejsze jest to, że Emmet i Ros nawet im nie dorównują, a wygląda to na odwrót.
- Teraz to raczej my będziemy pod ostrzałem- stwierdziłam.
-Tak, ale co poradzisz na to , że z początku każda wampirza para nie ma dosyć.
- Taaaaaaaaa- podeszłam do strumyka i przy nim usiadłam. Patrzyłam na odpicie księżyca w tafli wody. Po chwili przy mnie uklęknął Edward.
- Wracamy? Bo myśli Al aż wrzeszczą, że tu je słychać.
- Wracajmy-mój skarb podał mi rękę by pomóc mi wstać. Biegliśmy w stronę domu trzymając sie za ręce, sprawdziłam w telefonie godzinę było wpół do 9, ale jak na ten klimat było już całkowicie ciemno.
W domu czekała na nas niespodzianka, a byli to...


Powracam po dość długiej przerwie. Z komputerem już jest wszystko w porządku. Mam nadzieję, że nie będzie już więcej komplikacji. Rozdziały będą się pojawiały w miarę systematycznie. Martwi mnie jedynie liczba komentarzy pod ostatnim rozdziałem. W ciągu ponad miesiąca dodano tylko 4 komentarze. Oczekuje, że będzie ich więcej bo nie wiem czy wtedy dla tych 4 osób opłaca się pisać Bloga. Proszę również o to co wam się podoba, a co nie w moim opowiadaniu, a postaram się do tego dostosować. Nie bójcie się krytykować bo wtedy będę wiedziała co trzeba zmieni, ale proszę byście uzasadnili dlaczego coś wam się nie podoba bo jeśli tego nie będzie nie będę zwracała uwagi na te komentarze. 

Rozdział 15


Rozdział 15 cz.1
Szłam z Al i Ros w stronę sekretariatu.  Gdy wchodziłyśmy powitała nas sekretarka była to starsza kobieta około 50 roku życia.
- Dzień dobry -  przywitała nas
- Dzień dobry - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Ty jesteś tą nową uczennicą, tak?
- Zgadza się -odpowiedziałam. Otrzymałam od niej plan lekcjii i mapkę szkoły, ale wiedziałam że nie będe musiała z niej kożystać.
Gdy wychodziłyśmy dziewczyny poszły w stronę sali gdzie miały razem chemię, a ja udałam się pod sale fizyczną.
- Cześć- zatrzymał mnie jakiś blondyn- Jestem Mike, a ty?
- Hej-odpowiedziałam- Bella
- Nie widziałem cię wcześniej
- Jestem nowa- odpowiedziałam i zaczęłam rozglądać się za Emmetem. Zauważyłam go stojącego z Jasperem za rogiem i śmiejącymi się w najlepsze. Chcialam odejść, ale zatrzymał mnie za ręke.
-  Gdzie masz, mogę cie zaprowadzić- raczej oznajmił niż zapytał.
- Fizykę-odpowiedziałam i pożałowałam z tego.
- Super ja też 
- Super- powiedzialam z sarkazmem, ale tego nie zrozumiał.
Przez całą drogę nawijał jak oszalały, ucieszyłam się jak doszliśmy do sali. Za nami podążali Em i Jas. Myślałam, że zwariuję mieli ze mnie niezłą ucieche. Weszliśmy do sali i wtedy chłopacy przestraszyli się co będzie jak usiąde z Newtonem i posadzili mnie z Emmetem.  Po 5 minutach przyszedł nauczyciel i poszłam oddać mu kartkę do podpisu, a ten dał mi podręcznik do zajęć. W ruciłam na swoje miejsce. Lekcje minęły szybko na początku nauczyciel wziął mnie do odpowiedzi by sprawdzić poziom mojej wiedzy. Trzymał mnie tam przez 30 minut i próbował doczepić się do wszystkiego, ale nie znalazł żadnego pretekstu.
- Gdzie sie wcześniej uczyłaś?-zapytał gdy już mi odpuścił.
- Miałam prywatnych korepetytorów i uczyłam sie w domu.
- To wyjaśnia twój poziom wiedzy. Wyszliśmy z sali i od razu zwiałam tak szybko jak sie dało bo zauważyłam, że Mike chciał do mnie podejść. Gdy podeszłam do reszty Cullenów juz nie podszedł. Chłopacy zdążyli juz zdać wszystkim relacje i wszyscy mieli powód do śmiechu. Spiorunowałam Emmeta wzrokiem, a Jasper wybuchł śpiechem.
- Jesteś martwy- powiedziałam w stronę Emmeta. Ten zaczął uciekać,a ja po przebiegnięciu korytaża odpuścviłam i krzyknęłam za nim- dorwe cie w domu, radzę ci dziś nie wracać. Teraz miałam biologie z Edwardem więc poszłam do sali, a po drodze dogonił mnie Edward, objął mnie ramieniem i powiedziałó.
- Na laczu już będzie skomlał żebyś odpuściła- powiedział, a ja tylko pokręciłam głową.
- To po co odwala tekie żeczy, nawet sie nie będzie mozna sie ponabijąć.
Weszlismy do sali i usiedliśmy razem. Potem miałam jeszcze pozostałe lekcje z Al i Ros. Na przerwie na luncz poszłam z dziewczynami i usiadłam przy ich stoliku.

```````````````````````````````````````````````````````
No hej wszystkim. Sory, ale komputer u mnie nadal nie działa, a teraz wbiłam sie na kompa do koleżanki i szybko dodałam część nowego rozdziału. W następnym tygodniu wyjeżdżam nad może i napewno nie będzie rozdziału, ale postaram się go dodawać kiedy indziej. Niestety nie będą się ukazywać systematycznie.