poniedziałek, 8 września 2014

Epilog

-Bella-

Od momentu kiedy poznałam Edwarda minęło już 5 lat. Nie zaprzeczam, że były one najcudowniejsze w całej mojej egzystencji. Borykaliśmy się wtedy z wieloma problemami. Do Volterry wracam czasem razem z moim ukochanym i jego rodziną. Aro się z tym pogodził i nie robi mi już z tego powodu wyrzutów. Kilka pierwszych lat było naprawdę napiętych, doszło nawet do częściowego buntu, ale udało się rozwiązać wszystkie sprawy pokojowo.
Problemy z wilkołakami i Jacobem Blackiem rozwiązały się same. Kilka tygodni po pierwszym spotkaniu ze sforą  Jasper i Alice mieli wypadek, z którego nikt nie powinien przeżyć. Nikt nie wie jak to się stało biorąc pod uwagę, to że jako wampiry są świetnymi kierowcami. Mamy co do tego podejrzenia bo za każdym razem gdy o to pytaliśmy nagle robili wszystko bym wraz z Edwardem nie mogli odczytać ich myśli. W sumie dobrze bo nie wiem czy bym nie ucierpiała psychicznie gdybym tamto ujżała. Użyłam kilku swoich darów i sfałszowałam dokumenty oraz zeznania, przez co wszyscy sądzili, że zginęli. Nasza rodzina krótko po tym załatwiła sobie nowe dokumenty i zaczęliśmy życie w Północnej Norwegi w pobliżu Harstad. Było tam bardzo pochmurnie, a poza tym postanowiliśmy zapisać się wyjątkowo na studia w pobliskiej uczelni. Alice wybrała projektowanie, Rosalie mechanikę, Emmet i Jasper na prawnicze. Ja i Edward zrezygnowaliśmy z otwartego trybu życia i zaszyliśmy się w przytulnym średniej wielkości domu oddalonego od głównej rezydencji o kilka kilometrów. Cóż jak to często nabija się z nas Emmet po ślubie jeszcze nie mamy siebie dość. Tak dobrze zrozumieliście po ślubie. Edward oświadczył mi się po dwóch latach związku. Alice miała wielkie wyzwanie w związku ze ślubem bo miała tylko dwa tygodnie na jego zorganizowanie. Zdarzyło się to tylko dlatego, że zaraz po oświadczynach chcieliśmy z Edwardem pobrać się natychmiast, tak jak stoimy. Niestety ten mały chochlik miał wizję dotyczącą naszych planów. Krótko mówiąc była strasznie wściekła, że chcieliśmy jej odebrać możliwość zorganizowania naszego wesela. Na nic zdały się nasze słowa i dopiero Jasperowi jako tako udało się ją uspokoić choć i to nie było zbyt łatwe.
- O czym myślisz? - wzdrygnęłam się zaskoczona na nagłą obecność Edwarda przy mnie. Znajdowaliśmy się na prywatnej wyspie Esme, mimo że od naszego ślubu minęły już trzy lata reszta nadal się na nas skarży. Twierdzą nawet, że jesteśmy gorsi od Emmeta i Rosalie. Spędzamy właśnie już któryś z kolei miesiąc miodowy. Siedzieliśmy oboje na białej skórzanej kanapie w głównym salonie. Otaczał mnie charakterystyczny zapach oceanu i tropikalne mieszaniny zapachów z pobliskiego lasu. Spojrzałam za okno i ku własnemu zdziwieniu ujrzałam, że słońce chyli się ku zachodowi. Nawet nie zorientowałam się, że siedzę tak od kilku godzin.
- Skąd to pytanie - miedzianowłosy spojrzał na mnie i przeciągnął na swoje kolana.
- Wróciłem z polowania już godzinę temu, a ty nawet tego nie zauważyłaś.
- Wybacz, zebrało mi się na wspominki.
- Mam nadzieję, że dobre.
- Zdecydowanie, wspomnienia związane z twoją rodziną są najlepszymi w mojej egzystencji.- Pochyliłam się nad nim i pocałowałam delikatnie w usta. Pocałunek ten przekazywał więcej niż nie jedno słowo. Edward wstał i zaczął kierować się ze mną w stronę wyjścia na taras, który znajdował się bezpośrednio na plaży.- Co robisz?
Pisnęłam gdy zerwał ze mnie letnią zwiewną sukienkę i sam w ubraniach w skoczył ze mną do wody.
- Chcę popływać ze swoją piękną żoną- powiedział lecz zamiast pozwolić mi się oddalić przyciągnął mnie do siebie tak, że nie było między nami nawet najmniejszej odległości. Jak łatwo można się domyślić nie popływaliśmy w cale, tylko później zmoczyliśmy wodą spływającą z naszych ciał całe łóżko.
Jedno jest pewne niczego nie żałuję i mam zamiar odwołać nasz lot powrotny do domu. Zbyt dobrze się tu bawię w raz z Edwardem i co najważniejsze... nie ma tu Emmeta, który wpada do sypialni w najmniej odpowiednim momencie.


Koniec